sobota, 22 listopada 2014

SMUTNE ; c



Heeej. ; d

Mamy dla was złą wiadomość kochani..
Już dawno nic nie dodałyśmy, więc pewnie by do tego doszło.
Blog zostaje zawieszony do połowy grudnia (mamy nadzieję).
Niestety narazie jest za dużo nauki i innych obowiązków.
Później postaramy się jak najszybciej dodać nowy rozdział.


~Dusty

PS Mam nadzieję, że nie macie nam tego za złe : )

poniedziałek, 22 września 2014

Libster Awards #1

<3 <3 <3 <3 <3 <3

Libster Awards #1


Aaaa... Normalnie nie wierzę, że zostałyśmy nominowane.
Chciałabym podziękować wspaniałej pisarce z bloga http://upadla-i-lowcy.blogspot.com/..

(te przed ukośnikiem są odpowiedzi Dusty a te po Niki xd)

1. Faustyna jeśli się liczy (z bierzmowannia.. xd)/ nie mam

2."Harrego Pottera" i "Sagę".. Wszystkie części.. Uwielbiam takie książki.. Świetny też jest "Pamiętnik narkomanki"./ "Pocałunek Anioła". Cała trylogia jest cudowna. Jedna z najlepszych książek jaką czytałam.

3. "Piotruś Pan", ale film, nie bajka./ Hmm... eh... chyba "Naciągacze".

4.Hmm... Nie wiem po co to w ogóle. Każdy człowiek jest sobie równy niezaleznie od ras. To takie głupie i bez sensu./ Uważam, że to jest bez sensu. Każdy człowiek jest inny i na swój sposób wyjątkowy. Każdy ma prawo byc sobą.

5. Kilka razy obejrzałam i twierdzę, że on jest głupi i żenujący./  Oglądałam kilka razy. Moi znajomi go uwielbiają, ale ja za nim nie przepadam.

6. Hmm... Kocham wszystko co jadalne, oprócz owoców morza, z wyjątkiem ryb, ale najbardziej to lubię kanapki z czekoladą albo jakąś wędliną. : D/ U chyba nie mam, ale nie jestem wybredna. Jem wszuystko co jest w domu.

7. Całkiem sporo ich jest. : D takie co zwykle lecą na TVN, np. szpital. xd/ Nawet nie jeden.Moje ulubione to:  Pamiętniki Wampirów, Słodkie kłamstewka, Z kopyta, Szpital. Właściwie blogi i seriale to moje życie. xd

8. Całą serię Sagi. Mam też mojej koleżanki książkę, drugiej autorki bloga (Niki) książkę o 1D i wiele innych./   Mój pokój to jedna wielka biblioteka. xd Mam wiele książek z biblioteki, 2 biografie 1D, wiele lektur (których nie czytam teraz, ale to szczegół xd)

9. Fantasy. Zdecydowanie, ale kryminały też są super./ Hmm. Trudne pytanie. Uwielbiam to i to.

10. Kocham Ciamajdę. <3. Nigdy jeszcze nie widziałąm, żeby sie obraził albo był zły. Jest bardzo przyjacielski w czym jest podobny do mnie./ Hmm. Jako, że kiedyś moja przyjaciółka mówiła na mnie Smerfetka to Smerfetka.

11. Jest super. Nigdy jeszcze takiego nie czytałam. Kocham je i bardzo często nie mogę się doczekac nastepnego rozdziału. Czasem, aż nie mogę wytrzymać, gdy skończy się w takim ciekawym momencie. Nigdy mi się nie znudzi./ Uważam, że jest niesamowity. A ja nie rzucam słów na wiatr. Masz świetne pomysły, potrafisz zachęcić czytelnika i cóż mogę więcej powiedzieć? Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. :)


Nominowane przez nas blogi:
1. http://www.harrykochakotki.blogspot/
2. http://zoey-kat-ff-33.blogspot.com/
3.http://cherish-fanfiction.blogspot.com/
4.http://sinisterstylesfanfic.blogspot.com/
5.http://angel-fanfiction-poland.blogspot.com/
6. http://rytm-jego-slow.blogspot.com/
7. http://sunshine-fanfiction-styles.blogspot.com/
8. http://vanillia-fanfiction.blogspot.com/
9. http://onedirection-and-my-history.blogspot.com/
10. http://godfather-fanfiction.blogspot.com/

 Nasze pytania:
1. Co dostałaś na święta?
2. Do jakiej postaci z Disney'a byś się porównała?
3. Masz jakąś cechę szczególną? Np. Okulary?
4. Co lubisz w sobie najbardziej?
5. Twój ulubiony film romantyczny? 
6. Gdzie chcialabys zamieszkać w przyszłości?
7. Jesteś ateistą czy nie?
8. Jakie jest twoje najszczesliwsze wspomnienie z dzieciństwa?
9. Lubisz siatkówkę?
10. Skąd czerpiesz wenę do napisania rozdziału?
11. Uprawiasz jakiś sport?

WIELKIE PRZEPRASZAM, ale wiece... liceum robi swoje. xd



A oto napisała Liebster Awards wasza jakże kochaaana
Dusty. : D
Do następnego.. : *

piątek, 12 września 2014

Rozdział 13

Oczami Liama




- Nie. Będzie. Żadnego. Castingu.- powiedziałem jak do małego dziecka. W rzeczywistości to ,, małe dziecko " to mój szef. No, ale co począć na ludzką głupotę? Na to nie ma lekarstwa.
- Owszem będzie.- odpowiedział spokojnie mężczyzna. Spokojnie Liam, oddychaj.
- Nie może być castingu bez jurorów.- rzekł Louis z pewnym zwycięstwa uśmieszkiem.
- Prawda. - mężczyzna miał minę ,, myśliciela " - Ale jurorów można załatwić zawsze.- wzruszył ramionami.
Na jego słowa cała nasza czwórka wytrzeszczyła oczy.
- No przecież nie myśleliście, że to WY macie być jurorami, prawda? - spytał, po czym wybuchnął śmiechem.- Byliście nimi, bo nie chcieliśmy marnować czasu na szukanie kogoś odpowiedniego.- wyjaśnił nadal cicho się śmiejąc.
No po prostu zaraz wyjdę z siebie i stanę obok. A to nie będzie miły widok.
- Może pójdźmy na kompromis. - odezwał się dotąd milczący Niall. - Wy nie szukacie nikogo na miejsce Zayna, my chodzimy na wywiady i opowiadamy tę emocjonującą historie. Chodzi wam o większy rozgłos? Dostaniecie większego rozgłosu. - powiedział zdenerwowany Niall.
Mężczyzna zastanawiał się przez chwilę po czym powiedział:
- Zgadzam się. Pierwszy wywiad jutro.
Wyszliśmy zadowoleni z pomieszczenia.
- Jesteś genialny!- krzyknąłem uśmiechnięty do blondyna. Wszyscy mocno go przytuliliśmy.
- Po prostu uznałem, że to najlepsze wyjście z sytuacji.- wzruszył ramionami.- Nie pozwoliłbym przecież, aby One Direction nie było już prawdziwym One Direction.




Oczami Diany




Nie potrafiłam się ruszyć. Każda część mojego ciała była jak sparaliżowana. Po mojej twarzy spływały gorzkie łzy, a myśli odbijały się w mojej głowie. Za chwilę miałam zobaczyć śmierć Zayna. Tego chłopaka, na którego przypadkiem wpadłam przy wejściu na statek, chłopaka, którego narysowałam i na którego po raz kolejny wpadłam. Kurde... ale jestem niezdarą. To z nim zostałam porwana, z nim płynęłam tą przeklętą łódką, z nim całowałam się i to właśnie on , mimo moich sprzeciwów, walczy o mnie. I to właśnie Zayn ledwo utrzymuje się na kolanach, a mężczyzna stojący nad nim z bronią przygląda się temu z satysfakcją. Wódz zamachnął się bronią a moje serce biło 100 razy szybciej. Nie myśląc wiele zaczęłam biec w stronę środka okręgu. Przepychałam się między ludźmi. Nie obchodziło mnie w tym momencie, że ustałam komuś na stopę lub za mocno popchnęłam. Najważniejszą rzeczą było dostanie się do Zayna. Łzy skutecznie ograniczały mi widzenie, lecz nie poddawałam się. Po chwili, która dla mnie trwała wieczność dobiegłam do środka okręgu.




Oczami Zayna




Mężczyzna stojący nade mną z bronią przyglądał mi się ze zwycięstwem i satysfakcją. Na prawdę nie rozumiem jak można cieszyć się z zabijania ludzi. Wódz posłał mi tylko złośliwy uśmieszek i zamachnął się toporem. Zamknąłem oczy czekając na niewyobrażalny ból. Ta chwila trwała dla mnie wieczność. Nie bałem się śmierci. Wiem, że zrobiłem wszystko co mogłem aby zwyciężyć. Niestety... nie byłem wystarczająco dobry. Przed oczami miałem obraz uśmiechniętej Diany.











W jej oczach tańczyły radosne iskierki, a jej kasztanowe włosy rozwiewał wiatr. Miała na sobie zwiewną sukienkę, którą delikatnie unosił wiatr. Nie przejmowała się tym jednak. Pierwszy raz widziałem ją tak szczęśliwą. Mam nadzieję, że wybaczy mi przegraną. Nagle poczułem mocne szarpnięcie przez co otworzyłem oczy.


Oczami Diany


Jak najszybciej podbiegłam do klęczącego Zayna. Upadłam obok niego na kolana, zasłaniając chłopaka własnym ciałem. Zayn otworzył oczy i wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem. Delikatnie objęłam go rękami za szyję, aby być jeszcze bliżej niego. Ten widać, że z wielkim wysiłkiem położył swoje dłonie na moich biodrach. Wtuliłam się w zagłębienie nad obojczykiem mulata. Ten zatopił swoją twarz w moich włosach.
- Wszystko będzie dobrze.- wyszeptałam cicho. Nie byłam pewna czy Zayn w ogóle to usłyszał przez mój płacz. Wszystko trwało kilka sekund, lecz dla mnie czas się zatrzymał. W tym momencie byłam tylko ja i Zayn. A no i wódz, który ma zamiar nas zabić. Nic wielkiego. Nagle poczułam delikatny wiatr. Oznaczał on, że wódz już zamachnął się bronią chcąc dokończyć to co zaczął.
- Kocham cię- powiedzieliśmy równocześnie z mulatem, mocno zaciskając oczy z przerażenia. Czekaliśmy na niewyobrażalny ból, który... nie nastąpił. Zaskoczeni unieśliśmy nasze głowy do góry. Oczywiście cieszyliśmy się, że nadal żyjemy, lecz nie wiedzieliśmy co jest tego powodem. Twarz wodza wyrażała ogromne zdziwienie. Cóż... nasze twarze chyba wyglądały podobnie w tym momencie.
- Wiesz o co chodzi?- szepnęłam Zaynowi na ucho. Ten pokiwał przecząco głową po czym powiedział:
- Ale się dowiem.
Zaczął rozmawiać z mężczyzną w tym dziwnym języku. Chyba tylko ja nie wiedziałam o co właściwie chodzi.


Oczami Zayna


- Dlaczego mnie nie zabiłeś? - spytałem przyciągając jeszcze bliżej siebie Dianę.
- Ona mi na to nie pozwoliła.- odpowiedział wskazując palcem na dziewczynę w moich ramionach.
- Mogłeś przejść z drugiej strony i po prostu odciąć mi głowę. - zmrużyłem oczy niedowierzając słowom mężczyzny.
- Ona mi nie pozwoliła.- powtórzył. Gdy chciałem coś odpowiedzieć, dokończył: A nie przeciwstawia się bogini.- Zatkało mnie.


``````````````````````````````````````````````````````````
Jest! Wyrobiłam się! XD
To tak... co myślicie o rozdziale? Czy Zayn i Diana naprawdę czują coś do siebie? A może powiedzieli ,, Kocham cię" pod wpływem chwili? Czemu wódz nazwał Dianę boginią? Cóż... sama jeszcze tego nie wiem XD , ale chętnie poczytam wasze pomysły.
Hmm nie wiem kiedy pojawi się Liebster Awards, gdyż Dusty miała wszystkie nasze pytania i odpowiedzi na komputerze, który znów się popsuł ( cos masz wadliwy ten komputer Dusty XD )
No to... do następnego!
Całusy
Niki



































wtorek, 2 września 2014

Rozdział 12

Oczami Zayna






Powoli podszedłem do mężczyzny stojącego pośrodku okręgu stworzonego przez ludzi. Mimo wszystko byłem zestresowany tą walką, ale nie mogłem tego przyznać przed Dianą. Wiem, że zrobiłaby coś głupiego. Nie pozwolę na to. Odważnie spojrzałem w oczy przeciwnika. Uśmiechnąłem się, a później spojrzałem na Dianę. Była strasznie blada, a na dodatek trzęsła się jak galareta. Mrugnąłem do niej. Ta wywróciła oczami, lecz na jej twarzy nadal widniało przerażenie. Wódz odchrząknął. Powstrzymałem się od wywrócenia oczami. Spojrzałem na mężczyznę. Po chwili się odezwał. Dobrze, że Diana nie zna tego języka.
-Jedna walka. Ten, który zabije przeciwnika wygra dziewczynę.- uśmiechnął się obleśnie. Nigdy nie pozwolę mu dotknąć Diany- Walka bez broni. Tylko nasza dwójka. Nic więcej.- dokończył, a ja ostatni raz spojrzałem na dziewczynę dla której mogę poświęcić życie.
Ta cały czas na mnie patrzyła. Nasze spojrzenia się spotkały. ,, Wierzę w ciebie" wyczytałem z ruchu jej warg. Uśmiechnąłem się lekko i powiedziałem bezgłośnie ,, Dam sobie radę. Obiecuję".                





Diana twierdząco kiwnęła głową jakby próbując przekonać sama siebie, że to prawda. Przeniosłem wzrok na mojego przeciwnika. Przyglądał mi się ze zwycięskim wyrazem twarzy. Hej kolego, spokojnie. Jeszcze nie wygrałeś. Oboje przypatrywaliśmy się sobie, jakby próbując znaleźć wzajemnie słabe punkty przeciwnika. Po chwili usłyszałem głośny gong oznajmiający rozpoczęcie walki.






Oczami Diany






Gdy Zayn podchodził do mężczyzny czułam narastający strach. On nie może się o mnie bić. Dałabym sobie radę. Sama. Jeśli Zayn tego nie przeżyje, zabiję się. No bo czemu miałabym siedzieć tu sama nie znając języka i będąc codziennie gwałcona? Mogłabym być w tym czasie z Zaynem. Wreszcie szczęśliwa. Mulat stanął odważnie przed wodzem, uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Byłam przerażona. Z tego wszystkiego zaczęłam się przeraźliwie trząść. Chłopak mrugnął do mnie. W innej sytuacji pewnie zmiękłyby mi kolana, lecz teraz tylko wywróciłam oczami. Wódz odchrząknął, więc Zayn przeniósł na niego swoje spojrzenie. Zaczął coś mówić, ale nic z tego nie rozumiałam. Mężczyzna uśmiechnął się obleśnie, a twarz Zayna wykrzywiona była w grymasie. Mulat znowu na mnie spojrzał. W jego oczach dostrzegłam wolę walki, opiekuńczość i ledwo widoczny strach. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, po czym wyszeptałam ,, Wierzę w ciebie". Uśmiechnął się, po czym powiedział bezgłośnie ,, Dam sobie radę. Obiecuję." Pokiwałam twierdząco głową. Na prawdę w niego wierzyłam. Po prostu bałam się o niego. Zayn...stał się dla mnie kimś naprawdę ważnym. I... jako jedyny z wszystkich osób, które znam nie zwraca uwagi na wygląd. Przecież... mam tyle blizn na całym ciele. Sama się sobą brzydzę, ale Zayn..., przecież mnie pocałował, prawda? A to chyba cos znaczy. A może zrobił to z litości? Nie... na pewno nie. Zayn przeniósł swój wzrok na wodza. Ten uśmiechnął się zwycięsko jakby pewny wygranej. Nie, on na pewno nie wygra. To Zayn zwycięży. Chwile przypatrywali się sobie, mrożąc wzajemnie spojrzeniem. Oboje mieli takie zimne spojrzenia, pełne nienawiści. Chwilę później zabrzmiał gong, a moje serce zamarło. Pierwszy zaatakował wódz. Zayn jednak szybko zrobił unik unikając ciosu. Odetchnęłam z ulgą. Poradzi sobie. Mulat szybko odparł atak uderzając mężczyznę prawym sierpowym. Ten tylko się zaśmiał i zamachnął się na chłopaka. Zayn odchylił się pod siłą uderzenia. Szybko jednak się pozbierał i znów uderzył wodza. Siła jego ciosu była tak silna, że mężczyzna prawie upadł. No właśnie. Prawie. Wściekły wódz rzucił się na Zayna. Mulat nie zdążył zrobić uniku, w wyniku czego został powalony na ziemię przez mężczyznę. Próbował go z siebie zrzucić, lecz marnie mu to szło. W końcu wódz był od niego sporo większy, więc i silniejszy. Mężczyzna okładał go pięściami. Po twarzy Zayna spływała gęsta, czerwona krew. Jego krew. Lud był rozemocjonowany. Cieszył się, że ich wódz wygrywa. Co innego ja. Jakimś sposobem zrzucił z siebie przeciwnika. Odetchnęłam z ulgą. Za wcześnie. Ledwo się podniósł. Widać było, że nie ma już siły, lecz dalej walczy. Uderzył wodza. Co dziwnego mężczyzna wcale się nie bronił. Raczej patrzył z satysfakcją jak z Zayna uchodzi cała energia. Nie mogłam na to patrzeć. Mulat ledwo stał na nogach. Po jego ciele spływały strużki krwi. Wódz jednym mocnym ciosem powalił go na kolana. O nie. Tylko nie to. Po moich policzkach strumieniami spływały łzy. Moje serce pękało na kawałki, a najgorsze było to, że nie mogłam nic z tym zrobić. Zayn spojrzał na mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Widać, że z wielkim wysiłkiem uniósł lekko rękę i wskazującym palcem wskazał na swoje serce. Powiedział bezgłośnie ,, Ono należy do ciebie. Przepraszam". Po czym ostatni raz spojrzał w moje oczy. W tym momencie moje serce pękło na miliony kawałeczków i tylko Zayn potrafił je poskładać w całość. Mulat przeniósł wzrok z powrotem na wodza. Do mężczyzny podszedł jeden z służących trzymając coś w ręku. Nie widziałam co to było, lecz pewne było to, że nic dobrego. Mężczyzna przejął ową rzecz ze zwycięskim wyrazem twarzy.Podniósł przedmiot wysoko ponad głowę, a tłum wykrzykiwał radośnie. Wódz spojrzał na mnie i dopiero teraz dostrzegłam co to był za przedmiot. W rękach mężczyzny spoczywał ogromny, srebrny topór mający dokończyć ,, dzieło" wodza.




Oczami Harrego




Właśnie jesteśmy na ogromnej sali na której są przesłuchania na zastępstwo Zayna w One Direction. Modest! kazał wybrać nam kogoś, aby zespół dalej działał. Nie rozumiem czemu to ma pomóc. Nikt godnie nie zastąpi Zayna. Zresztą... niedługo wróci. Diana także. Muszą wrócić. A kilka odwołanych koncertów to nic takiego. Modest! powinien bardziej skupić się na poszukiwaniach mulata niż na szukaniu dla niego zastępstwa. No, ale co taki 20-latek jak ja może wiedzieć? Moje rozmyślania przerwał wściekły Liam:
- Ja już dłużej tego nie wytrzymam!- wykrzyknął wstając z miejsca- Mamy siedzieć spokojnie na tych przesłuchaniach mających na celu zastąpienie naszego przyjaciela w zespole?! Nie zgadzam się na to!
- Mi też się to nie podoba stary, ale nie możemy nic zrobić. Jesteśmy zobowiązani do słuchania Modestu!- powiedział przygaszony Niall.
-Nie. Jeśli wszyscy im się postawimy nic nam nie zrobią.- stwierdził Louis.
Chłopcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo, po czym skierowali się do biura swojego szefa. Nie pukając wparowali do pomieszczenia.


````````````````````````````````````````````````````
No więc jest 12 rozdział :)
Jak tam w szkole? Mam nadzieję, że dobrze :)
Ważna sprawa:
Nie wiem czy rozdziały będą dodawane systematycznie, ale postaramy się, aby tak było :D Czasem rozdział może pojawić się w ciągu tygodnia tak jak dziś.
Co myślicie o rozdziale? Czy chłopcom uda przekonać się szefów, że zastąpienie Zayna nie ma sensu?
No to chyba tyle :)
Do następnego
Niki











































































































































czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 11.



PRZEPRASZAMY! BARDZO,BARDZO,BARDZO,BARDZO,BARDZO,BARDZO,BARDZO,BARDZO,BAAAAARDZO WAS PRZEPRASZAMY! Nasze wyjaśnienia ( choć pewnie i tak to nikogo nie obchodzi ) i reszta w notce pod rozdziałem. Nie przedłużając...rozdział! :)




"Będę o ciebie walczył".
Te słowa odbijały się jak echo w mojej głowie. Nie mogłam się ich pozbyć.
"Będę o ciebie walczył".
Czy on oszalał?! Życie mu nie miłe, czy jak?! Wiem, że chce mnie uchronić przed tym księciem kanibali, ale nie mogę pozwolić, aby mu coś się stało. Nie wybaczyłabym sobie tego. Spojrzałam smutno na Zayna, który stał teraz przede mną z kamiennym wyrazem twarzy.
"Będę o ciebie walczył".
-Czemu?- zdołałam tylko tyle z siebie wydusić.
-Nie pozwolę, aby tamten facet ci coś zrobił.- powiedział chwytając moja twarz w dłonie.
-A co jeśli tobie coś zrobi? Co jeśli przegrasz?- spytałam wtulając się w niego.
Ten tylko przyciągnął mnie mocniej.
-Nic mi się nie stanie. Obiecuję. Z resztą gdybyś chciała wiedzieć to trenuję boks.- powiedział z lekkim uśmiechem.
-Ale to nie czyni cię zwycięzcą. Nie możesz przewidzieć wyniku walki. On przecież jest ogromny i silny, a ty... w przeciwieństwie do niego... mały.
Nic nie powiedział tylko zaśmiał się. Nie no ja zaraz zwariuję. Taka poważna sytuacja, a on się śmieje?





Odsunęłam się od niego i odwróciłam ruszając przed siebie. Usiadłam na jakiejś skale i wpatrywałam się w jego przeciwnika. Ciemnoskóry mężczyzna był wysokiej postawy. Mimo tych wszystkich mięśni zapewne był zwinny jak wąż, bo przecież pozory mylą. Poczułam jak ktoś mnie od tyłu przytula. Wzdrygnęłam się nieco, ale nie odwróciłam głowy, żeby spojrzeć kto to jest, ponieważ wiedziałam, że to Zayn.
-Przepraszam.- usłyszałam przy uchu.- Tylko, że te twoje porównanie było śmieszne. Może i jest ode mnie większy praktycznie pod każdym względem, ale to nie znaczy, że wygra.
Westchnęłam i odwróciłam się w jego stronę. Skorzystał z okazji i usiadł na moich nogach okrakiem. Głupek. Oparłam głowę o jego tors i w końcu się odezwałam:
-Nie chcę, aby coś ci się stało. Nie przeżyłabym tego.
Nic nie odpowiedział.
-Proszę. Musisz odwołać walkę. Jakoś sobie poradzę. Proszę.- dodałam ze łzami w oczach.
-Zależy ci na mnie.- powiedział z troską w głosie.
Że co? Ja tu go proszę, żeby odwołał walkę, a on z takim czymś wyskakuje?! Chociaż... W sumie to ma racje. Chyba. Nie jestem do końca przekonana, czy mogę mu zaufać. Westchnęłam.
-Powinieneś skupić się na walce.- szepnęłam chcąc oddalić jego myśli od mojej osoby mimo iż nadal twierdzę, że powinien z niej zrezygnować.
-Tak, masz rację.- westchnął zrezygnowany.
Zepchnęłam go lekko z siebie przez co upadł na ziemię. Wstałam i pociągnęłam go w górę. Chwilę później mój wzrok powędrował w stronę wodza i reszty. Przygotowywał się do walki. Aż ciarki przeszły po moich plecach. Uderzał z taką siłą, że słonia by powalił. Spojrzałam na Zayna przerażona, ale on tylko się uśmiechnął. Czy on chce mi zrobić na złość? Wygląda na to, że tak. Po chwili usłyszałam głośne bębny. Czyli walka ma zaraz się zacząć. Nie wytrzymam. Zayn zaczął oddalać się w stronę przeciwnika. Ze strachu, że go nigdy nie zobaczę pociągnęłam go za rękę i wpiłam się w jego usta.





( coś ten teges tylko, że Zayn szedł xd )
Odwzajemnił go oraz się uśmiechnął. Było mi źle gdy go przerwał. Puścił mi oczko i podszedł do wodza. Przegra. Jest zbyt pewny siebie. Dlaczego on jest taki uparty?


*********************
Witam po dłuuuuugiej nieobecności. Wiemy, że przez długi czas nie było rozdziałów, lecz na koniec szkoły starałyśmy się o jak najlepsze oceny, następnie ja wyjechałam na prawie miesiąc do babci gdzie nie ma internetu ( było mi bardzo ciężko :( xd ), natomiast Dusty popsuł się komputer ;(. Jak widać wszystko jest przeciwko nam. No starczy już tego użalania się nad sobą.
Jak rozdział? Wiemy, że krótki i bezsensu, ale chciałyśmy już coś wstawić, zwłaszcza, że w sobotę znowu wyjeżdżam i nie wiadomo kiedy magia internetu u Dusty zacznie działać xd.  
Jesteście bardzo złe? Mam nadzieję, że nie :*
Także... do następnego! ( który tak nawiasem mówiąc, mam nadzieję pojawi się niedługo )
Wasza długo nieobecna Niki


PS. A zapomniałabym! Kurczę naprawdę zapomniałam co miałam napisać xd. A już wiem!
Postaram się nadrobić wasze blogi ( już połowa za mną! ), ale nie wiem czy wyrobię się do soboty ( zwłaszcza, że mam ustalony czas na siedzenie przy komputerze. Chwała ci moja wado wzroku! Czujecie ten sarkazm? -.- ) To chyba tyle. Papa


PS2. Nie wiem kiedy pojawi się notka o Libster Awards, ale mam nadzieję, że niedługo :) A teraz już na serio: Papa :*







środa, 2 lipca 2014

Ważne !



PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM I JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM!!

Nie dodawałyśmy rozdziału już bardzo dawno, ponieważ był koniec szkoły i czasem trzeba było coś podciągnąć... ; / , ale....

zaczęły się wakacje, więc.... mam nadzieje, że rozdziały będą dodawane w terminie... : )

Mam nadzieję, że się nie gniewacie..
Wasza...
Jakże znienawidzona ; /
Dusty

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 10.


Oczami Diany


Był taki ciepły. Chciałabym, aby ta chwila trwała wiecznie. Jeszcze nigdy nie czułam się tak dobrze, jak przy nim. Dzięki niemu jestem spokojniejsza. Podniosłam głowę i ujrzałam czekoladowe tęczówki Zayna. Następnie spojrzałam na jego usta. Były idealne. Spojrzałam z powrotem w jego oczy i się w nich zatopiłam. W tym momencie poczułam dziwne uczucie. Pragnęłam go. Pragnęłam, aby cały czas się na mnie patrzył, dotykał, całował. Chciałabym, żeby był mój. Niestety, to co dobre szybko się kończy. Zayn wstał powoli na równe nogi ciągnąc mnie za sobą. Uniosłam brwi w geście niezrozumienia.
-Chodź. Jesteśmy tu już tak długo, a nie mieliśmy okazji pozwiedzać.- wyjaśnił, delikatnie się uśmiechając.
-Dobrze.- odparłam z lekkim uśmiechem zapominając o całym smutku.
Chodziliśmy pomiędzy najróżniejszymi drzewami podziwiając wszystko wkoło. To było takie piękne. Żałowałam, że nie mam przy sobie aparatu. Zaraz... grr, ale ze mnie idiotka! Przecież mam go w walizce. Ehh... następnym razem go wezmę.
-Pięknie tu, prawda?- spytał Zayn wyrywając mnie z zamyślenia.
-Tak.- odpowiedziałam z uśmiechem.
Po chwili usłyszałam cichy szum wody. Spojrzałam na Zayna. To na pewno nie był szum oceanu. Odeszliśmy za daleko.
-Co powiesz na to, aby...- zaczął Zayn, lecz nie dałam mu skończyć.
-...sprawdzić co to za szum?- dokończyłam za niego.
Uśmiechnął się szeroko i ruszył w stronę wydobywającego się dźwięku. Szliśmy chwilę, może dwie. Gdy się zatrzymaliśmy aż szczęka opadła mi z wrażenia. Nigdy jeszcze nie widziałam takiego widoku. Na dodatek wodospad sprawiał go jeszcze piękniejszym. Roślinność, która tu rosła była rzadko spotykana. Były tu także różnego rodzaju ptaki, motyle, ważki. Ahh... Tak jak w raju. Kątem oka zauważyłam, że Zayn zdejmując koszulkę podchodzi do rzeczki.        


Serce mi przyspieszyło, gdyż bóg w raju to niecodzienny widok. Usiadł na jej skraju zanurzając nogi i spojrzał na mnie. Niepewnie podeszłam bliżej, ale sam szum wody sprawił, że cofnęłam się o kilka kroków. Patrzyłam się w rzekę jak zahipnotyzowana, a przed oczami miałam te straszne zdarzenie.

Oczami Zayna

Diana stała i wpatrywała się z przerażeniem w rzekę. O co chodzi? Boi się?  Dlaczego? Przecież to tylko woda. Nagle krzyknęła czyjeś imię i zaczęła uciekać z płaczem. Szybko wstałem i rzuciłem się biegiem za nią. Była naprawdę szybka. Chyba muszę więcej ćwiczyć. Oddalaliśmy się coraz bardziej od plaży. Gdy byliśmy przy dużym dębie, udało mi się ją chwycić za rękę. Cały czas płakała, wręcz dławiła się łzami. Nie mogła się uspokoić. Złapałem ją za nadgarstki i przyciągnąłem bliżej. Zacząłem mówić:
- Co się stało? Uspokój się proszę. Nie lubię patrzeć jak płaczesz.- próbowałem ją uspokoić.
- No bo... bo-o... - zaczęła całkiem załamana.
- Bo co?- spytałem dalej próbując coś od niej wyciągnąć.
Ta zamiast odpowiedzieć wtuliła się we mnie i płakała dalej. Ścisnąłem ją mocniej i uspokajająco gładziłem po plecach. Staliśmy tak przez chwilę, gdy usłyszałem jakiś szelest. Diana odsunęła się delikatnie i spojrzała na ścianę puszczy. Znowu to samo tylko z dodatkiem łamiących się gałązek.
- Lepiej stąd chodźmy.- powiedziałem nerwowo.
Diana kiwnęła głową. Chwyciłem ją w pasie. Odwróciliśmy się, jednakże od razu stanąłem jak wryty. Wkoło nas stali jacyś murzyni, ze skierowanymi włóczniami prosto na nas. Dziewczyna cała się spięła, a ja nie wiedziałem co zrobić. Mieli strasznie czerwone oczy. Ej... Diana miała rację. Tu naprawdę ktoś jest prócz nas, a ja jej nie wierzyłem.



Oczami Diany



Ha! Mówiłam mu, że tu jest ktoś jeszcze! Ale nie! Zayn przecież wie wszystko najlepiej! Chociaż... w tym momencie nie bardzo cieszyłam się, że to ja miałam rację.
- Zayn?- szepnęłam, gdy murzyni zaczęli się do nas zbliżać.
- Co?- odszepnął mulat głośno przełykając ślinę.
- Czy oni nas zabiją?- spytałam załamana.
-  Nie wiem Diana, ale na pewno nie są pokojowo nastawieni- powiedział Zayn.
Nie to chciałam usłyszeć. Miał powiedzieć: ,,No co ty. Jesteś w durnym reallity
show, tutaj nic ci się nie stanie." A nie to.
- Zayn... boję się.- wyznałam, lecz zanim zdąrzyłam usłyszeć słowa mulata ujrzałam ciemność.

Jakiś czas później.

Powoli otworzyłam oczy czując nasilający się ból. Gdy uchyliłam ociężałe powieki, oślepiło mnie światło. Na początku widziałam same rozmazane kształty, ale chwilę później wszystko było wyraźne. Chciałam się poruszyć, ale poczułam ból. Tym razem w nadgarstkach. Nasilał się z każdym ruchem rąk.
- Zayn?! Zayn?! Zayn, idioto. Obudź się!- krzyczałam szeptem chcąc obudzić nieprzytomnego mulata.
Chłopak tylko coś wymamrotał i zaczął otwierać oczy.
-Diana? Co się stało? Gdzie jesteśmy?- zasypywał mnie milionem pytań.
-A co ja wróżka?- odparłam ironicznie- Przepraszam. Nie mam pojęcia co się stało.- dodałam łagodniej.
W tym samym momencie jacyś faceci podeszli do nas i zaczęli o czymś rozmawiać, co chwila zerkając na nas. Zayn słuchał ich z uwagą. Jego twarz co chwila zmieniała wyraz. Raz był zdziwiony, potem uśmiechnięty, a na koniec przerażony.
- Zayn rozumiesz co oni mówią?- spytałam chłopaka.
- Częściowo- odrzekł nadal patrząc na nich.
- A więc co?- spytałam przerażona, gdy mężczyźni podeszli nas rozwiązać.
- Chcą nas ugotować, a potem zjeść.
- Że co?!- krzyknęłam zdziwiona.
- Chcą nas skonsumować.- odpowiedział z lekkim przerażeniem.
Po chwili poczułam się wolna. Rozwiązali nas, ale niestety nie mięliśmy jak uciekać. Złapałam Zayna za rękę i szliśmy tam gdzie nas prowadzono.
- Mogę zadać ci pytanie?- spytał Zayn, gdy doszliśmy na jakiś placyk.
- Śmiało. I tak nie mam już nic do stracenia.- odparłam smutno. Dwaj mężczyźni przywiązali nas do jakiegoś słupu. W niektórych miejscach widniały świeże plamy krwi.
- Czy ... ten pocałunek ... podobał ci się?- spytał lekko speszony mulat.
- Cóż... mogłabym teraz cię okłamać, ale i tak zaraz umrzemy, więc... Tak. Podobał mi się. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Na jego twarzy widziałam... ulgę? Na placu zaczęli się zbierać ludzie. Wszyscy mięli czarny kolor skóry, a ich ciało zdobiły kolorowe znaki. Mężczyźni przepasani byli w pasie czarnym materiałem, podobnie jak kobiety. Reszta ciała mieszkańców była odkryta. Po chwili tłum zaczął się rozchodzić torując drogę jakiemuś mężczyźnie. Był inny. Na plecy zarzuconą miał tygrysią skórę. Powoli do nas podszedł, nie spuszczając ze mnie wzroku. Nie powiem, to było przerażające. Chwilę rozmawiał z mężczyzną trzymającym jakiś ostry przedmiot. Najprawdopodobniej, to miał być nasz kat. Gdy Zayn usłyszał o czym rozmawiają mężczyźni, zaczął się cicho śmiać.
-Co cie tak cieszy?- spytałam, patrząc na chłopaka jak na idiote.
- Ten mężczyzna to książę plemienia.- odpowiedział powstrzymując śmiech.
- I co w tym takiego zabawnego?- znów zadałam pytanie, kompletnie nie rozumiejąc jego toku myślenia.
- On chce cie bliżej poznać. Znacznie bliżej.- powiedział, lecz nie było mu już tak do śmiechu.
- Co?- nic więcej nie potrafiłam w tej chwili wykrztusić.
- On chce... cię zaciągną do łóżka- wyjaśnił, zaciskając związane dłonie w pięści.
Moje ciało zaczęło trząść się jak galareta. Przeraziłam się nie na żarty. Chciałam, z resztą tak jak zawsze, aby to był tylko sen.
- Nie martw się. Nie pozwolę cię skrzywdzić.- szepnął chwytając mnie za rękę.
Dodało mi to trochę otuchy, ale nadal się trzęsłam. Chwilę później ten ich wódz zaczął się do mnie zbliżać. Ustał przede mną i zaczął mi się przyglądać. Podniósł swoja rękę i zaczął gładzić nią moje policzki. Łzy napłynęły mi do oczu, gdy zaczął nią zjeżdżać niżej. Macał mnie dosłownie wszędzie, jakby chciał sprawdzić każdą część mojego ciała. Czułam jak Zayn zaciska coraz bardziej swoje ręce, zapominając, że trzyma moje. Syknęłam lekko z bólu. Mulat chyba to usłyszał bo poluźnił uścisk. Mężczyzna przede mną uśmiechnął się złośliwie. Skinął na kogoś głową i znów mi się przyglądał. Swoje oczy zatrzymał na moich piersiach, przez co jeszcze bardziej się rozpłakałam. Jeden z wielu murzynów podszedł do mnie i zaczął rozwiązywać moje ręce. Po chwili ból w nadgarstkach zelżał. Chciał mnie złapać, ale byłam szybsza i przytuliłam się do Zayna. Słyszałam jak bije jego serce. Znacznie szybciej niż zwykle. Bałam się, aż na niego spojrzeć.
- Zayn. Wszystko będzie dobrze. - szepnęłam w jego klatę piersiową, jednak to nie uspokoiło chłopaka.
Usłyszałam jego głos, ale nic nie zrozumiałam, bo to było w innym języku. Rozmawiał z kimś. Byłam ciekawa o czym, ale bałam się usłyszeć odpowiedzi. Uspokajałam się powoli, gdy poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach. Z przerażenia jakie mnie ogarnęło, wtuliłam się jeszcze bardziej w nagi tors chłopaka. Po niedługim czasie poczułam silne ręce chłopaka oplatające się wokół mojego ciała. Spojrzałam w górę. Twarz Zayna nie wyrażała zbyt wielu emocji. Głównymi z nich były złość i gniew. Spojrzałam w tył i ujrzałam kilkorga ludzi z włóczniami skierowanymi w naszą stronę. Ich wódz wyciągnął rękę w moją stronę. Spojrzałam na Zayna. Był nadal rozgniewany. Ścisnął mnie tylko jeszcze mocniej. Wiedziałam, że muszę iść z nim. Może nie dane mi było być z Zaynem?Wyślizgnęłam się z rąk chłopaka. Był zdziwiony i przestraszony. Jego oczy były całe zaszklone, tak jak moje.
- Przepraszam- szepnęłam i zrobiłam rzecz, której nawet ja się nie spodziewałam- pocałowałam go delikatnie w usta.


Odwzajemnił pocałunek, ale nie długo, gdyż szybko się odsunęłam.
Podchodząc do wodza chwyciłam jego rękę. Moja dłoń strasznie drżała. Chyba to zauważył, bo zaśmiał się. To przypominało jakąś dziwną scenę z filmu. Jeszcze brakowało tego, aby Zayn walczył o mnie. Odwróciliśmy się. Gdy mięliśmy odejść, mężczyzna stanął i było mocno widać, że się spiął. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam pytająco na Zayna.
- Zayn, o co chodzi?- spytałam, gdyż chyba tylko ja nie miałam pojęcia co dzieje się wkoło. To co odpowiedział mi Zayn kompletnie mnie zszokowało:
- Powiedziałem im, że jestem twoim mężem i będę o ciebie walczył.

`````````````````````````````````````````
Hej, hej, hej!
No więc... jest rozdział.
Wiemy, że powinien pojawić się tydzień temu, ale.... mamy tyle obowiązków, że nie wiemy za co złapać. Mam nadzieję, że nie jesteście źli. Jutro Dusty wstawi 11 rozdział.( A przynajmniej mam taką nadzieję, ale cii...)
No to... Do zobaczenia miśki :*
Niki























wtorek, 3 czerwca 2014

Znowu spóźnione :(

Kochani!
Znów nie zmieściłyśmy się z Dusty w terminie, ale mamy naprawdę dużo spraw na głowie i się troszeczke nie wyrabiamy. Rozdział powinien pojawić się do czwartku. Kolejny być może będzie w terminie :) Mam nadzieję, że nie jesteście na nas źli :) Do zobaczenia później!
Niki <3

wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 9.



Oczami Diany


Obudziły mnie promienie słońca. Poczułam się dziwnie, gdyż nie było obok mnie Zayna. Po chwili ujrzałam go wdrapującego się na drzewo.
- Zayn , co ty wyprawiasz?- krzyknęłam, aby mnie usłyszał. Trzeba przyznać... to drzewo było strasznie wysokie.
- Skończyła się nam woda pitna, a ja nie chcę umrzeć z pragnienia!- odkrzyknął. Przecież jeśli on stamtąd spadnie to się zabije! Boże...
Po chwili usłyszałam głośny krzyk. Gdy spojrzałam na drzewo nigdzie nie mogłam dostrzec Zayna. O Matko!... a jeśli coś mu się stało?! Diana, kretynko! Przecież krzyczał. To oczywiste, że coś mu się stało!
- Zayn?! Zayn?! Gdzie jesteś?! To nie jest zabawne! - wołałam zdesperowana.  Stałam tam jak idiotka nie mogąc się ruszyć i nasłuchiwałam. Po paru chwilach usłyszałam cichy jęk. Rzuciłam się pędem w tamtą stronę. Pod drzewem leżał Zayn. Szybko do niego podbiegłam.
- Nic ci nie jest? Diana, idiotko on spadł z drzewa oczywiście, że coś mu jest!- Matko zaczynam gadać sama do siebie.- Boli cię coś? Możesz wstać?- zasypywałam Zayna milionem pytań. Widząc moje zdenerwowanie, chłopak zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego jak na idiotę. Widząc to mulat śmiał się jeszcze głośniej.
- Nie martw się. Nic mi nie jest. - rzekł wstając na równe nogi. Patrzyłam na to z szeroko otwartą buzią. - Ale teraz przynajmniej wiem, że się o mnie martwisz. - dodał puszczając mi oczko.
- Grr... Ale ty jesteś głupi! Wiesz jak ja się o ciebie bałam?!- krzyczałam waląc pięściami w jego klatkę piersiową. Swoją drogą... ma boska klatę! I te wszystkie tatuaże. Diana, ogarnij się, przecież jesteś na niego zła! Tak właśnie... jestem zła! Dalej waliłam pięściami w klatę Zayna, lecz jego to nie ruszało. Gdy nie miałam już siły, moje uderzenia stawały się coraz słabsze. Zayn widząc, że opadam z sił mocno mnie przytulił. Choć byłam na niego wściekła odwzajemniłam ten gest.
- Przepraszam- Wyszeptał delikatnie muskając ustami płatek mego ucha.- Nie wiedziałem, że aż tak się wystraszysz.
- Strasznie się o ciebie bałam.- również szepnęłam nie chcąc przerywać tej magicznej chwili. Schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi, aby nie spostrzegł łez napływających do moich oczu. Chwilę później poczułam jak łapie mój podbródek i podnosi do góry. Kciukami wytarł łzy, które już spływały po moich policzkach.
- Nie płacz, proszę. Nie lubię patrzeć kiedy płaczesz. - powiedział słodko.
- Przepraszam.-powiedziałam to, spuściłam głowę i odsunęłam się od niego.- Chyba musimy dalej iść ciąć drzewo.- dodałam po chwili.
- Nie chcesz śniadania? - spytał.
- Nie dziękuję. Nie jestem głodna.
Westchnął i ruszył w stronę plaży. Po krótkiej chwili wrócił z siekierą. Chciał złapać mnie za rękę, ale się odsunęłam. Kątem oka dostrzegłam jak kręci z niedowierzaniem głową.
- Chodźmy.- powiedział i ruszył przed siebie, a ja za nim. Mam nadzieję, że dzisiaj szybciej wybierze jakieś odpowiednie drzewo. I tak jestem już na niego zła. Zabiję go jeśli znów będziemy krążyć cały dzień po lesie. Na szczęście już po jakiś 10 min. Zayn zabrał się do pracy. Chciałam mu pomóc, ale pan ,, jeszcze ci się coś stanie" mi nie pozwolił. Zrezygnowana usiadłam na jakimś kamieniu. Strasznie mi się nudziła, więc podziwiałam otaczającą mnie naturę. Gdy w pewnym momencie spojrzałam na Zayna, znów ujrzałam te czerwone ślepia. Wpatrywały się we mnie z uwagą.
- Zayn, uważaj!- krzyknęłam podbiegając do mulata.
- Co się stało?- spytał zdziwiony.
- Z-za t-t-tob-bą. T-to j-jest z-za t-tob-bą. - jąkałam się.
Chłopak powoli się odwrócił. Gdy podążyłam za jego wzrokiem ujrzałam... właściwie nic nie ujrzałam. Tego czegoś już tam nie było.
- Ale tam nic nie ma.- rzekł zdziwiony Zayn.
Spojrzałam na Zayna, a później na miejsce, w którym były tylko zarośla. Czułam się głupio, ale tam na pewno cos było.
- Może mi się przywidziało.- odrzekłam zrezygnowana.
Chłopak do mnie podszedł. Spojrzałam mu w oczy i ujrzałam smutek.
-Wiesz... może powinnaś się położyć czy coś.
- Nie. Nie chcę leżeć, ani odpoczywać. Chcę ci pomóc.-  odrzekłam twardo. - Proszę- dodałam ciszej.
- Eh no dobra, ale pod jednym warunkiem.
- Co tylko chcesz.- odpowiedziałam szybko, za szybko.
- Hmm...- zamyślił się, po czym postukał palcem w swój policzek.
Aż zamarłam. On... Chce... Abym... Go...POCAŁOWAŁA.
-Ja... Nie mogę.- powiedziałam cicho patrząc mu w oczy.
- Dlaczego?- zdziwił się i to bardzo.- Przecież to nie zbrodnia.
Nie mam pojęcia czy mu na prawdę na tym zależało, czy to tylko abym mogła mu pomóc. Cicho westchnęłam i powoli zbliżyłam się do chłopaka. Gdy już byłam wystarczająco blisko zbliżyłam swoją twarz do jego policzka. Nie wiem też czy to zrobił specjalnie, czy niechcący, ale przekręcił się tak, że pocałowałam go w usta. Szybko odskoczyłam od chłopaka, ale zanim to zrobiłam poczułam jak oddaje ten pocałunek.







- Przepraszam.- powiedziałam i skierowałam się do leżących wcześniej drzew. Podniosłam jedno i zaczęłam je ciągną w stronę plaży. Cały czas czułam na sobie wzrok chłopaka. Po niedługim czasie wyszłam na plaże. Położyłam mój ,, łup" obok wcześniej położonych drzew. Swój wzrok przeniosłam na ocean. Był taki spokojny, jednakże ja nigdy w to nie uwierzę. Dla mnie ocean to zło i pułapka. Zanim się spostrzegłam miałam mokre całe policzki. Nienawidzę tego stanu. Nienawidzę płakać. Przecież miałam być silna. Dla niego i siebie. Ukucnęłam na piasku i dalej szlochałam.


Oczami Zayna


Ale ja jestem głupi! Po co w ogóle to zrobiłem? Teraz na pewno nie będzie się do mnie odzywać. Kolejny zamach i kolejne nacięcie w drzewie. W końcu, tak jak inne, przewraca się. Podszedłem do następnego drzewa. Już miałem zaczynać, gdy odpuściłem. Położyłem siekierę obok drzew. Wziąłem dwa z nich na barki i ruszyłem w stronę ,, tymczasowego miejsca zamieszkania". Chwilę później wyszedłem z gąszczu. Położyłem hmm...belki obok wszystkich rzeczy i ruszyłem w stronę Diany. Gdy już byłem wystarczająco blisko, usłyszałem jak cicho płacze. Aż zrobiło mi się smutno. To przeze mnie? Przecież ja ją tylko pocałowałem. Przybiłem sobie mentalnego facepalma. Przecież ona tego nie chciała. Ukucnąłem za niż i szepnąłem:
- Wszystko dobrze?
Nic nie odpowiedziała tylko pokiwała głową na tak.
- To przeze mnie, prawda?- drążyłem dalej.
Pokręciła przecząco głową.
- Przepraszam. Ja nie chciałem zrobić nic wbrew tobie. Po prostu...- nie skończyłem, bo Diana mi przerwała.
- To nie przez ciebie. Po prostu tęsknie za moim bratem.
- Przecież jak nas znajdą spotkasz się z nim.- pocieszałem ją.
- Nie... Nie zobaczę go jak wrócimy.- powiedziała cicho.
- Dlaczego?- zdziwiłem się.
- Nie żyje.- odpowiedziała załamanym głosem.
- Przepraszam. Nie wiedziałem.
- Nic się nie stało.- odpowiedziała spoglądając na mnie.
Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Nie opierała się, tylko oparła głowę o moją klatkę piersiową. Mógłbym tak siedzieć cały czas. Chciałbym ją trzymać w swych ramionach zawsze, aby była bezpieczna. Miałem wielką ochotę ją pocałować, ale... nie mogę.


````````````````````````````````````````````
Hejoszki! =*
Bardzo przepraszam, że rozdział jest tak późno.
Problemy osobiste.
Więc...mam nadzieję, że rozdział się podobał :)
Do następnego! :*
Niki

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 8.


Oczami Diany

   Dlaczego on jest taki? Nie potrzebuję niańki. Umiem sama o siebie zadbać. Jednakże. Jest taki słodki, gdy się o mnie martwi. Dobra skończ! Przez niego za bardzo czuję się pewnie. Nigdy tak się nie czułam. On ma na mnie dobry wpływ, lecz nadal będę trzymała się na baczności. Stanęłam i znowu kopnęłam mały kamyk. Gdy podniosłam głowę zauważyłam, że coś porusza się w krzakach. Po chwili ujrzałam przekrwawione oczy. Pisnęłam z przerażenia. Boże, co to jest?! Powoli zaczęłam się cofać. To coś zaczęło iść za mną. Nawet nie zdążyłam zauważyć co to jest. Puściłam się biegiem w stronę, gdzie powinien być Zayn. Po chwili go zauważyłam. Ciągle pracował. I wciąż wyglądał seksownie. O Boże ... super Diana, goni cię jakiś niezidentyfikowany obiekt, a ty myślisz o nieziemskim torsie mulata i jego boskich czekoladowych oczach ... Grr, znowu! -.-
- Zayn!- krzyknęłam ile sił w płucach. Brunet powoli podniósł głowę. Patrzył na mnie ze zdziwieniem. No jasne, bo co można powiedzieć o dziewczynie, która biegnie do ciebie jak wariatka?
- Uciekaj! Coś mnie goni! - poinformowałam go, gdy znalazłam się w odległości ok. 5 metrów od chłopaka.

Oczami Zayna

Gdy to usłyszałem troszeczkę się zdziwiłem, bo za nią nic nie biegło.
- Ale tu nic nie ma. - powiedziałem ledwo powstrzymując się od śmiechu. Dziewczyna zaczęła się szybciej rozglądać.
- Może coś ci się zdawało?- powiedziałem drapiąc się po karku.
- Ale przecież ...Tam na prawdę coś było. Musisz mi uwierzyć. - powiedziała ze łzami w oczach.
- Diana. Ja nic nie widziałem. Musiało ci się coś zdawać. A teraz się odsuń, nie chcę aby coś ci się stało.- Odeszła kawałek ze spuszczona głową i usiadła na jeden z pni, nadal wpatrując się w buty.
Zamachnąłem się i siekiera uderzyła w drzewo. Z każdym uderzeniem coraz bardziej zaczynam się zastanawiać nad tym czymś. Może mogło to być jakieś zwierzę. Przecież to możliwe. Na pewno są tu jakieś zwierzęta, ale ... nie... nie ma tu przecież ludzi. Chyba. Kolejne drzewo ścięte. Jest ich już 7. To więcej iż nic. Spojrzałem na Dianę. Znowu próbowała podnieść drzewo. Heh... czy ona kiedyś odpuści? Z jej zgrabnego tyłka przeniosłem wzrok na twarz.  Nie wyrażała żadnych emocji. Chciałbym, aby się uśmiechnęła, żeby była szczęśliwą osobą. Wydaje mi się jakby przez całe życie była krzywdzona przez los. Nie wiem dlaczego, ale się dowiem. Z każdą chwilą spędzoną blisko niej czuję, że żyję na nowo.
  Ciąłem drzewo i ciąłem. Spojrzałem na miejsce, gdzie była Diana, ale nigdzie jej nie widziałem. Zamiast tego było coraz mniej drzew. Co za dziewczyna. Z daleka zobaczyłem, że idzie w moją stronę. Uniosła w rękach drzewo i zaczęła je ciągnąć. Kawałek je odciągnęła i się zatrzymała. Spojrzała na mnie i powiedziała. Już nie tnij. Jest już dość ciemno. Lepiej wracaj.
- Na pewno?- spytałem nie do końca przekonany.
- Nie, pół-żartem wiesz?- odpowiedziała z miną ,, -.-"
- Eh, no dobra. - ruszyliśmy w kierunku naszego tymczasowego noclegu. Wiał dość silny wiatr. Zaczęło robić się coraz chłodniej. Wyciągnąłem zapalniczkę z kieszeni spodni i podpaliłem ognisko. Swoją drogą... dawno nie paliłem. Wyciągnąłem papierosa, podpaliłem go i zaciągnąłem się dymem.

 Powoli wypuszczałem go z ust czując tak dobrze znane mi uczucie.
- Palisz?- usłyszałem za sobą. Odwróciłem głowę i ujrzałem zdziwioną twarz Diany.
- Od 6 lat.- odpowiedziałem.
- Ile tak właściwie masz lat?- spytała, siadając po mojej prawej stronie.
- 21, a ty?- spytałem gasząc papierosa. Może nie ma między nami dużej różnicy wieku?
- 19- Odpowiedziała. Wow... na serio myślałem, że jest starsza. Jest taka dojrzała. Po chwili dziewczyna ziewnęła. Musi być bardzo zmęczona.
- Chodźmy spać, jutro czeka nas pracowity dzień.- oznajmiłem widząc zmęczenie Diany.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko ułożyła się na kocu. Poszedłem za jej przykładem. Diana delikatnie przysunęła się w moją stronę. Nie wiele myśląc, przyciągnąłem ją jeszcze bliżej prawą ręką obejmując w talii. Dziewczyna była ,, lekko" zdziwiona moim gestem, lecz zaraz ułożyła swoją głowę na moim torsie. Zacząłem cicho nucić jej do snu. Po chwili oboje odpłynęliśmy do krainy Morfeusza.

Oczami Louisa.

12 godzin wcześniej

- Niall rusz ten swój zgrabny tyłek, bo zaraz sam po ciebie przyjdę! - darłem się na Irlandczyka od dobrych 5 minut. Ale nie, nikt mnie nigdy nie słucha. Grr...
- No już, już. Nie denerwuj się tak bo jeszcze ci żyłka pęknie. - pff ... ale zabawne.
- Dobra... nie żeby coś, ale na litość boską Niall. Po co ty bierzesz 2 torby jedzenia?- spytał Harry, gdy zauważył sylwetkę Nialla wychodzącego z kuchni.
- Jedna na drogę, a druga jest dla Zayna, przecież nie wiadomo jak tam karmią.- odpowiedział wzruszając ramionami.
- Dobra. Nie marudzimy tylko jedziemy. - wtrącił Li.
Wszyscy wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Po drodze Niall śpiewał piosenki Justina Biebera. Nie no, szanuję Justina, ale nie przepadam za jego piosenkami. Mimo iż nie lubię jego piosenek niech się chłopak nacieszy i wyszaleje. W końcu zaproponowałem, aby zaśpiewać Adele- Rolling in the Deep. Zgodzili się. Śpiewaliśmy i śpiewaliśmy, aż w końcu dotarliśmy do portu. Wszędzie był tłum. Jak my mamy tu niby znaleźć Zayna?!
- No, gdzie on jest?!- pytał poddenerwowany Niall. - Całe jedzenie się tu zmarnuje!
- A ty tylko o jedzeniu myślisz!- krzyknął na niego Harry.
- Nie moja wina. Przez Zayna się denerwuję, a jak się denerwuję to robię się głodny, a jak robię się głodny to muszę jeść.
- Ej,ej,ej. Stop! Przestańcie się kłócić.- uspokoił ich Liam.
Poskutkowało. Uff... Nie chcę szukać Zayna z wkurzonym Harrym i głodnym Nallem. Ustaliśmy przed miejscem, w którym miał zacumować statek i czekaliśmy. Jak zwykle nudziło się nam, więc zaczęliśmy rzucać do siebie piłką zrobioną z pozłotka. Taa... bardzo oryginalne. Rzucaliśmy tak może z pół godziny, gdy statek przypłynął. Opanowaliśmy się i patrzeliśmy w jego stronę. Ludzie wychodzili i wychodzili, ale nigdzie nie widać było Zayna. Chwilę później z pokładu wyszedł kapitan. Spojrzałem na chłopaków.Mięli tak samo zdziwione miny co ja.
-Gdzie ten Zayn, no?- zapytał Niall.
-Nie mam pojęcia.- odpowiedział Hazza.
-Może pójdziemy do kapitana?- zaproponował Li.
Wszyscy mu przytaknęliśmy i ruszyliśmy w stronę budynku, gdzie powinien być kapitan. Weszliśmy do pomieszczenia i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to dwa portrety wiszące na ścianie. Na pierwszym z nich byłą dziewczyna. Bardzo ładna dziewczyna. Miała bladą cerę i brązowe włosy. Drugie zdjęcie jednak przykuło bardziej moją uwagę. Mianowicie był na nim Zayn. Podeszliśmy do kapitana i nie wiedzieliśmy co powiedzieć. tylko Liam pokazał na portret Zayna. Kapitan spojrzał najpierw na portret później na nas.
-To wasz przyjaciel?- spytał w końcu. 
Pokiwaliśmy twierdząco głowami.
-Zaginął wraz z tę dziewczyną podczas rejsu.- odpowiedział smutno.
-Czyli, że Diana też zaginęła?- spytał nagle Harry.
Spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
-Znasz tę dziewczynę?- znów spytał kapitan.
-Tak.- urwał.- To moja kuzynka.


Iii.. Jest następny!
Przepraszam za takie długie opóźnienie, ale nie miałyśmy jak dodać. : (
Mam nadzieję, że się spodoba..
Nie wiem kiedy dodamy następny, ale mam nadzieję, że niedługo. ; )
Pozdrawiam
Długo nieobecna
Dusty






















niedziela, 11 maja 2014

Ważna informacja.

Hejka Misiaki..

Niestety nie uda nam się teraz dodać rozdziału, przez to, że była wycieczka.
Jednakże spróbujemy go napisać jakoś w tygodniu. ; )

Mamy nadzieję, ze czytacie naszego bloga i się podoba. : )
Pozdrawiam
Dusty

niedziela, 4 maja 2014

Rodział 7. To nie twoja wina.



Oczami Diany

Usłyszałam jakiś dźwięk. Zaczęłam powoli otwierać oczy. To, co ujrzałam mnie zdziwiło. Mianowicie, na dziobie łodzi siedziała kolorowa papuga. To ona mnie obudziła. Poczułam się dziwnie. Nie dlatego, że spałam na ramieniu Zayna, ale dlatego, że łódka się nie unosiła. Podniosłam się tak, aby nie obudzić chłopaka i aż stanęłam jak wryta. Przede mną rozciągała się dżungla. Wylądowaliśmy na jakiejś wyspie. Spojrzałam na papugę. Była śliczna. Zaczęłam się do niej zbliżać. Wyciągnęłam do niej rękę, aby ja pogłaskać, ale odleciała. Odwróciłam się i podeszłam do Zayna. Ukucnęłam przy nim i zaczęłam lekko potrząsając go za ramię. Po chwili otworzył oczy, które od razu skierował na mnie.
-Coś się stało?- spytał.
Pokręciłam głową na tak i zaczęłam pomagać mu wstać. W pozycji stojącej zamiast patrzeć na wyspę patrzył na mnie. Odwróciłam wzrok. Zrobił to samo. Słyszałam jak wciąga powietrze do płuc.
-Wyspa!- krzyknął i wyskoczył z łódki.
Wyszłam za nim i spojrzałam na niego. Jego zachowanie było nadzwyczaj dziwne. Całował ziemię. Następne zdarzenia działy się szybko. Usłyszałam dziwny pisk i poczułam jak nogi uginają mi się. To Zayn się przestraszył. Skoczył na mnie, ponieważ natrafił na czaszkę. Syknęłam z bólu i się przewróciliśmy. Ja na niego. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam ujrzałam śliczne oczy mulata.
Mogłabym w nie patrzeć przez cały czas. Otrząsnęłam się, gdy usłyszałam znowu ten sam dźwięk. Wstałam z niego i spojrzałam na papugę. Po chwili poczułam ból w ramieniu. Zamknęłam oczy, ale to nic nie pomogło.
-Przepraszam.- usłyszałam przy uchu.- To moja wina. Głupio wyszło. Przepraszam.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, po czym odpowiedziałam.
-Nic się nie stało.
Swój wzrok przeniosłam na czaszkę. Wokół niej były kości. To nie wróży nic dobrego. Dyskretnie przełknęłam ślinę.
-Pomożesz mi?- usłyszałam za plecami.
Odwróciłam wzrok i ujrzałam Zayna, który próbował wyciągnąć łódkę bardziej na brzeg. Podbiegłam na koniec łódki i zaczęłam ją pchać. Tył był w wodzie, ale po kilku minutach poczułam piasek pod nogami. Jeszcze kawałek ją przesunęliśmy i usiedliśmy na plaży.
-To co teraz?- spytałam.
-Jest 7.09. Moglibyśmy coś zjeść.
-Nie jestem głodna.- odparłam szybko.
-Kiedy ty nie jadłaś nic od czasu, gdy wylądowaliśmy w tej nieszczęsnej łodzi.- podniósł lekko głos.
-Ja na prawdę nie jestem głodna. Uwierz mi.
-Nie, nie uwierzę. Moim zdaniem ty się głodzisz, abym ja mógł coś zjeść! Czy ty chcesz umrzeć z głodu, abym ja przeżył?!- krzyknął na mnie.
Skuliłam się jeszcze bardziej. Łzy stanęły mi w oczach. A ja myślałam, że on jest inny. Głowę schowałam pomiędzy brzuch a kolana i zaczęłam płakać.
-Mała, nie płacz. Ja nie chciałem na ciebie krzyczeć.- mówił przepraszająco.- Ja się o ciebie martwię. To nie zdrowo tak się głodzić tylko po to, aby inni mogli przeżyć. Proszę, nie płacz.
Spojrzałam na niego i odpowiedziałam zgodnie z prawda:
-Ja... nie... mogę... jeść.
-Jak to?- ciągnął dalej.
-Po prostu mi zaufaj a wszystko będzie dobrze.- nie chciałam mu mówić całej prawdy.
-No okej. Jednakże jak będziesz głodna to...- zaciął się, bo mu przerwałam.
-... to jedz śmiało. Nie krępuj się. Tak wiem. Dziękuje.
Uśmiechnęłam się słabo co odwzajemnił.
-Wiesz...- zaczął niepewnie.- Nie wiem jak sobie wyobrażasz życie na wyspie, ale mimo wszystko nie mamy schronienia.
Faktycznie, ale zdawało mi się, że widziałam narzędzia w łódce. Wstałam i skierowałam się do niej czując na sobie wzrok Zayna. Weszłam do niej, i zaczęłam wszystko przeszukiwać. Znalazłam skrzynkę z narzędziami, dużo gwoździ i siekierę. Nie mam pojęcia po co oni to tu włożyli. Skoro nas "porwali" to po co nam wszystko ułatwiają? Dali nam wode. Jakieś koce i te wszystkie rzeczy dzięki, którym można zbudować nawet dom. Wzruszyłam ramionami i wyjęłam to z łódki. Podeszłam do Zayna i położyłam wszystko przed nim. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Możemy sami zbudować schronienie.- powiedziałam nieśmiało.
Spojrzał do skrzynki. Popatrzył na narzędzia i wstał. Spojrzał na mnie i powiedział z uśmiechem:
-Nie będzie łatwo, ale damy radę. Jednakże zanim zaczniemy chodźmy po drewno na ognisko.
Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co chodzi.
-W nocy może być zimno, więc się ogrzejemy.- dodał śmiejąc się.
Odwróciła głowę i spojrzałam na las? Chyba tak. Zayn pierwszy ruszył, a ja za nim. Szłam troszkę dalej niż on, bo nie sadzę abyśmy dużo gałęzi zebrali w tym samym miejscu. Widziałam jak miał ich dużo, a ja tak mało. Wstyd. Przecież on odwali całą robotę. Odeszłam kawałek dalej i zbierałam dalej. Gdy już miałam sporą kupkę gałęzi rozejrzałam się czy gdzieś jest. Szukałam go wzrokiem, aż natrafiłam na jego sylwetkę machającą w moim kierunku.
-Wracamy.- doszedł mnie jego krzyk.
Kiwnęłam lekko głową i skierowałam się w stronę plaży. Gdy na nią weszłam już czekał na mnie budując ognisko. No... Jeśli można nazwać to ogniskiem, ponieważ mu nie wychodziło. Zaśmiałam się cicho i odłożyłam gałęzie obok jego.
Usiadłam niedaleko i patrzyłam jak się męczył przy układaniu stosu z gałęzi, który co chwila się przewracał. Znowu się zaśmiałam i podsunęłam bliżej. Wyciągnęłam ręce i trzymałam to co on ustawił. Wyszło o wiele lepiej. Dodał jeszcze sporo patyków i ognisko było gotowe.
-Dlaczego teraz je zrobiliśmy? Czemu nie wieczorem?- spytałam.
-Bo wieczorem nie będzie mi się chciało.- odpowiedział szeroko się uśmiechając.- Chodź po więcej gałęzi.- dodał po chwili pociągając mnie za rękaw.
Poszłam za nim w dżunglę i zaczęłam zbierać gałęzie. Jeden patyk... Drugi... Trzeci... Szesnasty... Siedemnasty... Osie... Co jest? Zdziwiłam się. Jakieś zwierzę zabrało mi gałązkę sprzed nosa. Spojrzałam na nie i przechyliłam głowę. Zrobił to samo. Po chwili zorientowałam się, że jest to surykatka. Tylko, że... Co ona tu robi? Surykatki mieszkają na wyspach? Myślałam, że w Afryce. Wzruszyłam ramionami. Obeszłam ją i zaczęłam dalej zbierać drewno na opał. Gdy już miałam sporą gromadkę wróciłam do Zayna. Gdy tylko weszłam na plażę chyba serce mi stanęło. Zayn stał bez koszulki wpatrując się w morze. Dobrze, że stoi do mnie plecami, bo nie wiem co bym zrobiła, gdyby się odwrócił. I dosłownie w tym samym momencie jakbym krzyknęła "Odwróć się!", odwrócił. Szybko skierowałam swój wzrok na gałęzie i poszłam je odłożyć na miejsce.
-Boli bardzo?- usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i ujrzałam zatroskaną minę chłopaka. Próbowałam skupić się tylko na jego oczach, ale to nic nie dało. Spojrzałam na jego nagi tors. Miał całkiem sporo tatuaży. Zwłaszcza na rękach. Na jednej zauważyłam dziewczynę. Podeszłam krok bliżej, i nie wiem dlaczego, dotknęłam tego tatuażu.
-To Perrie. Teraz żałuję, że zrobiłem ten tatuaż. Będzie mi o niej cały czas przypominał.
Spojrzałam w jego oczy i ujrzałam łzy. Żal mi się go zrobiło. Zrobiłam jeszcze krok w jego stronę i przytuliłam go. Odwzajemnił uścisk.
-Wszystko będzie dobrze.- szepnęłam.
-Dziękuję.
-Za co?- zdziwiłam się.
-Za to, że dzięki tobie zapominam o niej.
Odkleiłam się i spojrzałam na niego. Uśmiechał się. Chciałam odwzajemnić ten uśmiech, ale zamknęłam oczy, bo moje ramię przeszyła fala bólu.
-Bardzo boli?- spytał.
Nie odpowiedziałam.
-Może lepiej przemyć te ranę, co?
Otworzyłam oczy i lekko kiwnęłam głowa. Podeszliśmy do łodzi. Wszedł do niej po apteczkę, a ja w tym czasie zdjęłam sweter. Dobrze, ze miałam koszulkę pod nim. Usiadłam na piasku a on obok mnie. Podwinął rękaw najbardziej jak to było możliwe i zaczął odwijać bandaż. Gdy ukazała się rana odwróciłam od niej wzrok. Już dość się na takie rzeczy napatrzyłam. Poczułam jak polewa ją wodą utlenioną. Szczypało. Aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku zacisnęłam szczękę. Dodatkowo zwinęłam dłoń w pięść oraz mocniej zacisnęłam oczy. Po krótkiej chwili zaczął owijać rękę nowym bandażem. Rozluźniłam się.
-Dziękuję.- szepnęłam i spojrzałam na niego.
Nic nie powiedział tylko się uśmiechnął.
-Może zaczniemy szukać odpowiednich drzew, aby zbudować dobre schronienie, co ty na to?- spytałam.
-No to bierzemy się do roboty.
Uśmiechnął się szeroko po czym ruszyliśmy.

Jakiś czas później

-To może to?- spytałam z nadzieją w głosie.
-Nie. Za duże.- grr. Zaraz mu coś zrobię. Od 2 godzin chodzimy po puszczy, ale panu "to drzewo nie pasuje", nic się nie podoba! Jakiż to znawca od drzew się znalazł. Ehh... Chyba jakoś przeżyje spanie na piasku. Spojrzałam na swoje buty. Wydały się ciekawsze od drzew. Po chwili uderzyłam w coś, a raczej kogoś. Był to Zayn. Stał i wpatrywał się w jakieś drzewo, a nawet gromadę takich samych drzew. W jego oczach dostrzegłam radosne iskierki. Tak! Wreszcie znaleźliśmy! Dzięki Bogu, bo dłużej chodzenia bym nie przeżyła.
-Idealne.- szepnął uśmiechając się szeroko.
Wpatrywał się i wpatrywał w nie, aż w końcu nie wytrzymałam i zabrałam mu siekierę. Ruszyłam w stronę drzew, ale zaraz zostałam zatrzymana.
-Co ty robisz?- spytał.
-Chce ściąć te drzewa, bo ty wolisz się na nie patrzeć.
Wywrócił tylko oczami i ruszył do najbliższego "celu", po drodze zabierając mi siekierę. Po kilku uderzeniach na jego czole pojawiły się drobne kropelki potu.
-Może ci pomóc?- zapytałam.
-Serio?! Myślisz, że pozwolę odwalić kobiecie brudną robotę?- spytał, a na jego twarzy zauważyłam mieszane uczucia niedowierzania i złość. Ups?- A poza tym jesteś ranna.- dodał czulej.
-Ale ja nie chcę, abyś sam wszystko zrobił. To by było niesprawiedliwe. Też chce jakoś pomóc.- powiedziałam podchodząc bliżej.
Chyba mnie nie usłyszał. Zamachnął się, aby zadać kolejny cios drzewu. Zamiast w nie, niechcący uderzył mnie. Trafił w ranę od noża. Upadłam. Po co ja się w ogóle zbliżałam? Złapałam się za obolałe miejsce i w tym samym momencie ujrzałam siekierę obok siebie. Spojrzałam w górę. Chyba bardziej przerażonej miny Zayna nie widziałam. Szybko ukucnął obok. Chciał coś powiedzieć, ale jakby nie mógł. Bolało dość mocno. Łzy napłynęły mi do oczu, ale odwróciłam się tak, aby ich nie widział.
-Boże przepraszam! Wszystko dobrze?! Ale ja jestem głupi, oczywiście, że nie jest dobrze! Przepraszam. Nie zauważyłem cię. Ja... Nie chciałem.
Panikował. może trochę boli, no dobra trochę bardzo, ale nie będę patrzeć jak się obwinia!
-To nie jest twoja wina. Niepotrzebnie podchodziłam. Tu zwyczajnie moja głupota zawiniła.- próbowałam go uspokoić.
-Ale ty przecież sama się nie uderzyłaś, tylko ja ciebie! to moja wina!- zaczął krzyczeć.- Przecież mogło to się skończyć o wiele gorzej.
Złapałam jego twarz, spojrzałam w oczy i powiedziałam:
-To nie twoja wina, słyszysz? Nie myśl co by było gdyby, liczy się tu i teraz. Rozumiesz? To NIE twoja wina!
-Nie rozumiesz. Gdybym ciął pod innym kątem mógłbym...- znów zaczął się obwiniać. Ehh... Chyba nie słuchał tego co mówiłam.
-Mam ci to przeliterować? T-o n-i-e t-w-o-j-a w-i-n-a!
-Ale...- zaczął, ale nie dałam mu skończyć.
-Przestań! Jeżeli jeszcze raz będziesz mi tu jęczał, że to twoja wina obrażę się na ciebie i nie odezwę do końca życia. A teraz tu się nie mazaj tylko tnij to drzewo, bo za milion lat nawet szałasu nie zbudujemy.- powiedziałam twardo po czym zrobiłam poważna minę.
Uśmiechnął się lecz zaraz spoważniał.
-Tak jest pani kapitan.- powiedział po czym wziął się do pracy.
Z każdym uderzeniem mięśnie jego ramion się napinały. Wyglądał tak seksownie. Boże... Diana o czym ty myślisz? Skarciłam się w myślach.
-Uwaga!- krzyknął.
Szybko przesunęłam się, ponieważ w miejscu gdzie siedziałam upadło drzewo. Pisnęłam radośnie na co on na mnie się dziwnie spojrzał.
-No co? Jedno drzewo mniej.- uśmiechnęłam się na co on się zaśmiał.
Podszedł do następnego i zaczął robotę od nowa. Ja natomiast podeszłam do powalonego drzewa i starałam się je podnieść, aby wynieść na plażę. Nie szło mi to aż tak sprawnie jak myślałam.
-Hej co ty robisz?- widząc mnie "siłującą się" z drzewem.
-Yyy... Próbuję podnieść to drzewo?- spojrzałam na niego jak na idiotę. Ten tylko westchnął pod nosem.
-Myślisz, że taka drobna osóbka podniesie taki ciężar?- spytał rozbawiony.
-No to co ja mam niby robić?- podniosłam ręce w geście poddania.- Nie potrafię tak stać z boku i patrzeć jak ty harujesz.
-No to od teraz będziesz stać z boku i patrzeć. Musisz dużo odpoczywać, aby wyzdrowieć.
-Ale ja przecież jestem zdrowa.- odparłam.
-Nie zgodzę się z tym. Lepiej usiądź mi stanie ci się coś poważnego.- powiedział smutno.
-Wiem, że chcesz dla mnie dobrze, ale nie jestem małą dziewczynką. Potrafię więcej niż ci się wydaje.
-Nie będę zaprzeczał, ale posłuchaj mnie. Usiądź i odpoczywaj.
Nie chciałam siedzieć w jednym miejscu. Z resztą on nie będzie mi rozkazywał. Westchnęłam i ruszyłam przed siebie.
-Gdzie idziesz?- spytał.
-Zobaczyć co jest dalej. Chcę się dowiedzieć co tutaj jeszcze może być.- powiedziałam po czym ruszyłam w stronę nieznanych.
-Tylko nie odchodź za daleko.- usłyszałam zatroskany głos za sobą.

******************************
i bum!
Kolejny rozdział gotowy. : )
Mam nadzieję, że się spodoba.. X D
Wydaje się być dłuższy niż inne,.. : p
Poozdrawiam ..
Dusty

niedziela, 27 kwietnia 2014

6. Zaczynam się zastanawiać czy z nią wszystko dobrze.


,, Znowu to samo. Ucieczka przed przeznaczeniem? Można to tak nazwać. A więc... Biegnę ile sil nie oglądając się za siebie, bo wiem, że jest blisko.. Z każdą sekundą nogi odmawiają mi posłuszeństwa, ale muszę być silna. Muszę biec dalej, chociaż wiem, że to nic nie da. Jeszcze nigdy nie udało mi się przed nim uciec. Ból, który mnie otaczał z każdym krokiem sie nasilał. Czułam, że nie dam rady. To było nieunknione. Nie mogąc już dalej biec zatrzymałam się, aby złapać oddech. Mimo, ze każda sekunda się liczyła nie mogłam dalej biec. Nie potrafie dać z siebie więcej niz 100 procent. Poczułam silne uderzenie i juz leżałam na ziemi. Spojrzałam do góry i ujrzałam jego przerażające ciemne oczy. Wpatrywały się we mnie z pożądaniem, złością, pogardą. Nie mogłam się w nich doszukać żadnych pozytywnych uczuć. Zaczęłam krzyczeć i się szarpać, ale to nic nie dało. Zaczął przyblizać twarz do mojej, gdy..."
Obudziłam się ledwo tłumiąc krzyk, przypominając sobie o moim "sąsiedzie" z łódki. Lekko uniosłam głowę i spostrzegłam, że prawie leżałam na chłopaku. Szybko się odsunęłam, a mój oddech przyśpieszył. Następnie chłopak się poruszył, po czym zaczął się budzić Otworzył oczy, a swój wzrok skierował na mnie. Czułam się jeszcze gorzej. Serce chciało mi wyskoczyć z piersi. Zayn usiadł prosto i spytał niepewnie:
-Wszystko dobrze?
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Po chwili ciszy wykrztusiłam z siebie:
- T-t-aa-k.
Spojrzał na mnie dziwnie i skinął głową.
- Czy... mógłbyś się odwrócić? - spytałam niepewnie. Chłopak spojrzał na mnie zaciekawiony, lekko mrużąc oczy.
- Chciałabym się przebrać.- dodałam.
Oczami Zayna
Zdziwiło mnie jej pytanie, ale posłusznie wykonałem polecenie. Odwróciłem się i wypatrywałem czegoś ciekawego. Tylko czego? Co może być takiego na otwartym morzu? Patrzyłem i patrzyłem, ale górę wzięła ciekawość. Odwróciłem lekko głowę i to co ujrzałem mnie momentalnie odwróciło z powrotem. To był bardzo głupi pomysł. Aż strach pomyśleć co jej sie stało. Całe plecy miała poharatane, ręce całe podrapane i na dodatek krwawiła z tych ran. Możliwe, że ma je na całym ciele, ale mam nadzieje, że się mylę. Mimo tego ciało ma całkiem zgrabne. Zayn stop! Ty tu się martw o to co się jej stało a nie o to, że jest zgrabna. (-,-) Boże... Co jej sie stało? Albo inaczej. Kto jej to zrobił?
- Kto ci to zrobił? - spytałem zanim zdążyłem pomyśleć. Kurde, Malik! Teraz wcale nie pomyśli, że ją podglądałeś. -.-
Odwróciłem się i ujrzałem przerażony wzrok dziewczyny. Zayn idioto wymyśl coś.                           -Yyy.. chciałem spytać kto zrobił ci ten sweter... - poprawiłem się  na co dziewczyna przewróciła oczami i spuściła wzrok na swoje ręce.
-Babcia.- odrzekła cicho.
-ohh..- wyrwało mi się.
Teraz to ja spuściłem głowę. Nie wiedziałem co powiedzieć. Teraz to się bałem powiedzieć cokolwiek. Choćby jedno małe słówko wyszło z moich ust i mogłoby być źle.
Niespodziewanie to dziewczyna się odezwała:
- Jak się stąd wydostaniemy? Nie możemy przecież pływać w nieskończonaść, pomrzemy z odwodnienia. Jest w ogóle jakaś szansa, że przeżyjemy?- w kącikach jej oczu dostrzegłem zbierające się łzy. Nie... ta dziewczyna stanowczo za często płacze. Nie zasłużyła sobie na taki los. Nie myśląc długo, usadowiłem Dianę na swoich kolanach, oplatając jej małe ciało w mocnym uścisku. Dziewczyna popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Ja nie mogę. - szepnęła lekko mnie odpychając.
- Co się stało? - spytałem kompletnie zbity z tropu.
-Nie zasługuje na twoją pomoc ani nawet na litość.- powiedziałą patrząc w ocean po czym wstała i usiadła najdalej jak mogła.
Teraz to na serio nie wiedziałem co powiedzieć. Odwróciłem głowę i wpatrywałem się w morze. Po jakimś czasie dostrzegłem mały punkcik szybko zbliżający się w naszą stronę. Wychyliłem się, aby zobaczyć co to jest. Gdy dotarło do mnie, że w naszą stronę płynie rekin szybko odskoczyłem od burty jak oparzony. Spojrzałem na Dianę. Wpatrywała się z przerażeniem w ten sam punkt co wcześniej ja.
- Chodź do mnie.- powiedziałem szybko.
Posłuchała mnie. Usiadła obok. Zdążyłem objąć ją swoimi ramionami, gdy poczułem wstrząs. To rekin uderzył w łódź. Strasznie się zachwiała. Działo się tak przez cały czas. Łódź powoli zaczynała pękać a dziewczyna coraz bardziej trzęsła się ze strachu. Po dłuuugiej chwili nic się nie działo. Tylko łódka się lekko chwiała. Diana wstała i lekko się wychyliła. To był zły pomysł. Rekin wyskoczył spod wody zahaczając o jej rękę. Gdyby nie to, że ją złapałem, wciągnąłby ją pod wodę.
Spojrzałem na jej rękę. Wyglądała strasznie. Od ramienia aż prawie po sam nadgarstek była rozcięta. Krew ciekła dość obficie.
-Nie ruszaj się.- zarządziłem.
Szybko podbiegłem po apteczkę i wróciłem na miejsce obok Diany. Wyciągnąłem wodę utlenioną i bandaż, chociaż nie wiem czy to coś da.
- Będzie trochę szczypać.- powiedziałem trochę przerażony.
Ręce mi się cały czas trzęsły. A gdy patrzyłem na tą ranę to aż mnie ściskało coś za serce. Lałem wodę utlenioną na gazę i przemywałem jej te rany. Trochę się spięła pewnie z bólu albo ze szczypania. Gdy skończyłem szybko owinąłem jej rękę. Odłożyłem rzeczy z powrotem i spojrzałem na dziewczynę. Miała zamknięte oczy i wyglądała strasznie blado.
Najpierw spojrzała na bandaż, a potem na mnie.
-Już po wszystkim. Miejmy nadzieję, że rekin się więcej nie pojawi.- uśmiechnąłem się blado.
-Dziękuję.- powiedziała i podeszła do mnie po czym mnie przytuliła.
Aż się na prawdę zdziwiłem. Nie spodziewałbym się takiego ruchu po niej.
Odsunęła się ode mnie i usiadła opierając się o łódź. Spojrzałem w górę. Słońce świeciło strasznie mocno. Spojrzałem na zegarek 14.13. Podszedłem do walizki i wyciągnąłem z niej dwie czapki. Jedną dałem Dianie a drugą sam założyłem siadając obok niej.
-Może jesteś głodna?- spytałem.
 Pokręciła przecząco głową i spytała:
-A może chce ci się pić? Poszukałabym czegoś. Może się znajdzie.
Już miałem coś powiedzieć, ale dziewczyna wstała i zaczęła szukać wody. Po przeszukaniu swoich walizek wyciągnęła półlitrową butelkę z wodą źródlaną. Podeszłą do mnie i wyciągnęła z nią rękę w moją stronę.
-Napiję się jeżeli ty też to zrobisz.- rzekłem. Przecież ona nie może nic nie jeść ani nie pić to nie zdrowe. Patrzała się na mnie przez chwilę po czym odkręciła butelkę i pociągnęła łyk wody. Zakręciła ją i wcisnęła mi do ręki po czym usiadła obok wpatrując się w otwartą przestrzeń przed nami. Odkręciłem butelkę i wypiłem kilka łyków. Od razu lepiej.
Odłożyłem ją obok siebie i skierowałem wzrok w te samą stronę co dziewczyna. Nic tylko morze. Hmm... Czy ja już wcześniej tego nie mówiłem? Hah. Po co ja to sobie mówię? Przecież to jest takie oczywiste.
-Może opowiesz mi coś o sobie skoro utknęliśmy tutaj. Co ty na to?- zagadnąłem.
Odwróciła głowę w moją stronę i powiedziała cicho:
-Moje życie nie jest ciekawe.- po czym spuściła głowe.
-Co z tego. Moje też nie.- skłamałem.- No, ale przynajmniej coś będziemy o sobie wiedzieć... To jak?
Westchnęła.
-Pytaj.- powiedziała cicho, z resztą jak zwykle.
Zamyśliłem się. Kurcze. O co by tu zapytać?
-Dlaczego udałeś się w ten rejs?- to ona zadała pytanie widząc, że nie wiem od czego zacząć.
-Chciałem wszystko przemyśleć na spokojnie.- odrzekłem zgodnie z prawdą.
-A co przemyśleć? Jeśli można wiedzieć.- kontynuowała.
-Perrie, moja dziewczyna... hah. była dziewczyna, rzuciła mnie dla jakiegoś bogatego fagasa. Stwierdziła, że nie jestem dla niej wystarczająco dobry. Zerwała ze mną na oczach całej rodziny i przyjaciół.
-To smutne. Nie złość się, ale ona po prostu nie zasługiwała na ciebie. Na pewno znajdziesz sobie inną dziewczynę, która cię będzie kochać za to jaki jesteś, a nie kim.
Zamarłem na chwilę, ale zaraz potem sie rozluźniłem. Myślałem, że mnie rozpoznała, ale chyba nie. Powiem jej jak będzie pora. Wolałbym aby mnie zapamiętała jako zwykłego chłopaka z wieloma śmiesznymi pomysłami, a nie członka sławnego zespołu One Direction.
-Teraz ty pytaj.- powiedziała.
-Okej... To dlaczego ty wyruszyłaś w ten rejs?
Skierowała wzrok na swoje dłonie i odpowiedziała:
-Zawsze chciałam wyruszyć w taki rejs. Od dziecka to było moje marzenie. Na początku rodzice nie popierali tej decyzji, bo powiedzieli, ze jestem jeszcze za mała, ale jakoś udało mi sie ich przekonać.- zadrżał jej lekko głos na końcu.
-Nie jest ci zimno?
-Nie. Dzieki słońcu jest ciepło.- uśmiechnęła sie słabo.






Spojrzałem z powrotem na Dianę. Miała zamknięte oczy i była cała spięta. To pewnie przez to ramie. Wstałem i zacząłem szukać czegoś przeciwbólowego. Znalazłem. Podałem jej. Wzięła znowu niepewnie. Eh... A już myślałem, że mi wystarczająco ufa. No trudno. Sądzę, że mamy jeszcze dużo czasu do nabrania większego zaufania. Usiadłem na poprzednie miejsce i czekałem. Po kilku minutach była już rozluźniona. To dobrze.
-Dziękuje.- szepnęła i oparła swoją głowę o moje ramię.
Zaczynam się zastanawiać czy z nią wszystko dobrze. Raz się mnie boi i gdyby mogła już by dawno jej tu nie było a raz jest dosyć śmiała. Mimo tego, czasami jest niepewna, ale pewne jest to, że już niedługo nie będzie tak źle nastawiona do mnie. Czuję, że będę codziennie widywał jej uśmiech na twarzy i szaleństwo, które czai się w niej. Każdy ma w sobie tę "dziką naturę". Jedni korzystają z niej na całego, inny częściowo, a inni wcale jakby to było zakazane. Myślałem nad tym i myślałem. Nie zdałem sobie sprawy, że już jest ciemno. Spojrzałem na Dianę. Spała. Oparłem swoją głowę o jej i sam poszedłem za jej przykładem. Po krótkiej chwili zasnąłem.

*******************************
Hej, hej, hej!!!
Witam Was moje skarby : D
Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Miłego czytania :*
                                                                                    Niki






niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 5. Można powiedzieć, że jestem... szczęśliwa?

Oczami Zayn'a

Obudził mnie jakiś dziwny trzask. Powoli otworzyłem oczy i ujrzałem dziewczynę, która próbowała rozerwać więzy.
-To nic nie da. Węzły są za mocne.- powiedziałem to, a ona momentalnie zamarła.
Przeniosła swój wzrok na mnie. Może patrzyła przez jakąś sekundę albo dwie, po czym z powrotem odwróciła i próbowała dalej się uwolnić. Zdziwiły mnie dwie rzeczy. Jak u licha ona ma ręce z przodu. Przecież miała je zawiązane z tyłu. Chociaż... Mogła przecież je przerzucić do przodu, ale mniejsza z tym. Oraz skąd ona ma te ranę na policzku?
-Skąd masz te ranę?- spytałem.
Odpowiedziała mi głucha cisza.
-Czyli się nie dowiem?- próbowałem dalej.
-Yyy... Ja... Ten... Noo...- zaczęła się jąkać.
-Rozumiem. Oni ci to zrobili.- zdenerwowałem się lekko.
Znowu to samo. Głucha cisza. Nie pytałem dalej. I tak by nie odpowiedziała. Zapadło długie milczenie. Baaardzo długie. Zdawało się nie mieć końca. Zaczęło mi się nudzić, więc zacząłem się rozglądać. Wokół ni, tylko woda. Dziwne uczucie. Siedzisz na łodzi, pośrodku oceanu, nie umiesz pływać, a nie boisz się niczego, bo nie myślisz o tym. Tak, nie myślę o tym. W głowie mam tylko ja. Ciekawe ile jej zajmie uwolnienie się albo czy w ogóle jej to się uda? Usłyszałem trzask. Spojrzałem na dziewczynę i ujrzałem jak rozwiązuje już rozerwane więzy. Spojrzała na mnie. Chyba się zastanawiała, czy mnie rozwiązać, czy nie. Jej twarz nic nie wyrażała. Zero emocji. Ciekawe czemu. Myślałem, że będzie bardziej rozmowna. Wyglądała jakby nie miała w sobie życia. Wstała i podeszła do mnie. Ukucnęła obok i zaczęła rozwiązywać linę. Po chwili byłem już wolny. Aby nie być jej dłużnym chciałem opatrzyć jej te ranę. Zbliżyłem się do niej i delikatnie dotknąłem policzka na co ona zareagowała dość gwałtownie. Jak oparzona odskoczyła i wpatrywała się we mnie z przerażenie.
-Ymm... Nic ci nie zrobię, nie musisz się mnie bać.- zacząłem ją uspokajać.
Odpowiedziała mi, tak jak wcześniej, głucha cisza. Nie chciałem jej przestraszyć. Przecież ja jej nic nie zrobię, ale ona pewnie sądzi inaczej, tylko mam jedno pytanie. Dlaczego tak sądzi? Nic nie robiąc sobie z jej protestów podszedłem do niej i ukucnąłem obok. Dziewczyna zaczęła  mnie okładać swoimi malutkimi piąstkami. Zdezorientowany chwyciłem jej dłonie i spojrzałem głęboko w oczy. Dostrzegłem w nich łzy, co mnie jeszcze bardziej zdziwiło.

-Proszę.- wyjąkała płaczliwie.
-Hej, ja naprawdę nic ci nie zrobię.- chyba mi uwierzyła, bo siedziała spokojniej.
-A tak w ogóle to jestem Zayn.- zagadnąłem.
-Diana.- powiedziała niepewnie.
-Ładne imię.- uśmiechnąłem się lekko.
Zdziwiłem się, gdy Diana go odwzajemniła. Woow. Jest coraz lepiej. Chyba nabiera do mnie większe zaufanie, jednak nadal trzyma się na dystans.
-To jak? Może przemyję ci tę ranę, bo wedrze się zakażenie.
Powoli i niepewnie pokiwała głową na znak, że się zgadza. Podszedłem do jednej z walizek i wyjąłem z niej podręczną apteczkę. Położyłem ją obok dziewczyny i sam przed nią ukucnąłem. Wyjąłem wodę utlenioną i gazę. Zmoczyłem ją i zbliżyłem do twarzy Diany. Gdy dotknąłem jej skóry spięła się. Nie mam pojęcia czemu. Przecież jestem ostrożny. Po kilku minutach skończyłem przemywanie i przykleiłem plaster. Wyglądała okropnie. Pokaleczona, strasznie blada i chuda. Aż się rozzłościłem. Ci kolesie powinni mocno oberwać, no ale teraz nic nie mogę zrobić. Nic. Cisza była dla mnie udręką. Przez nią zdawało mi się, że jestem tu sam, że nie ma nadziei, ale gdy patrzę na Dianę, uspokajam się.

Oczami Diany

Patrzy się na mnie jakby chciał się czegoś doszukać. No, ale muszę go rozczarować. Nic nie znajdzie. Dotknęłam dłonią opatrunku i aż mi się smutno zrobiło. Nie chciałam, aby widział tę ranę, a co dopiero ją opatrywał. Wstałam i podeszłam do swojego plecaka. Wyciągnęłam zeszyt oraz ołówek i zaczęłam pisać. Zawsze, gdy się coś dzieje opisuję to w zeszycie. Prawie każdy dzień z mojego cierpienia jest tutaj zapisany, chociaż wszystkie wyglądają praktycznie tak samo. To tak jakby mój pamiętnik. Nikt nie może go czytać oprócz mnie.

" 3 lipca 2014r.
Ten dzień jest jednym z najgorszych. Nikt by mi nie uwierzył gdybym opowiedziała go. Właśnie siedzę na łódce pośrodku oceanu. Tak, OCEANU. Woda. Aż się płakać chce, ale nie mogę. Muszę być silna, ponieważ nie jestem tu sama. Na przeciwko mnie siedzi brunet o zniewalająco pięknych, czekoladowych oczach i w dodatku bacznie mnie obserwuje. To takie frustrujące. Jednakże, nie boję się go. To strasznie dziwne uczucie. Można powiedzieć, że jestem... szczęśliwa? Hmm... A może nie.
Na dodatek jeszcze jedna rzecz nie daje mi spokoju. A mianowicie moja rana na policzku. Teraz to na pewno nikt mnie nie zechce. Haha... A czy w ogóle kiedyś ktoś by mnie chciał? To pytanie jak zwykle zostaje bez odpowiedzi. Czuje się dziwnie. Cały czas odbieram wrażenie, że coś się stanie. Że moje życie nie będzie już takie samo. Tylko czy się zmieni na lepsze czy na gorsze? Trudno powiedzieć. Może i na lepsze. Taa... Jasne. Przecież to ja... U mnie nic nigdy nie zmienia się na lepsze."

Zamknęłam zeszyt i schowałam go do torby. Powoli uniosłam wzrok, a moje spojrzenie napotkało czekoladowe oczy Zayna. Szybko odwróciłam wzrok.
-A więc... Wiesz może czemu oni nas porwali?- spytał po chwili.
-Nie mam pojęcia. Przecież, co oni mogą chcieć od zwykłych ludzi?- spytałam zdziwiona.
Na moje słowa chłopak momentalnie zbladł. Hmm... Wydaje mi się, że już go gdzieś widziałam. Ma takie charakterystyczne rysy. I ta sylwetka. Hmm... Moje rozmyślania przerwał głos Zayna:
-Poznałaś może któregoś?
Zamyśliłam się. Zdawało mi się, że widziałam Ernesta, ale tylko zdawało, więc nie mogę być pewna. Z resztą przecież mu tego nie powiem. Westchnęłam i odpowiedziałam:
-Nie. Niestety żadnego nie znam.
Zamyślił się. A może on kogoś poznał? Nie, nie będę pytać. Podniosłam plecak i wyjęłam inny zeszyt. Otworzyłam na ostatnią pustą stronę i zaczęłam rysować, jednakże wpatrywałam się w morze. Ciekawa jestem co kryje się za tą wodą. Może natrafimy na jakąś wyspę? O tak. Wyspa to by było wybawienie. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk. Spojrzałam na Zayna. Ten tylko wzruszył ramionami i powiedział:
-Jestem głodny.- po czym wstał i wyjął z walizki jakąś kanapkę.
Zapewne taka pyszna kanapka, że aż zrobiło mi się niedobrze.
-Jesteś może głodna?- zapytał.
-Nie dziękuję.- odpowiedziałam.
-Jesteś pewna?- zdziwił się po czym dodał- Trochę tu już siedzimy.
-Na prawdę. Spokojnie, nic mi nie będzie.- próbowałam go uspokoić.
-Ehh... No dobra. Ale jeśli będziesz chciała coś zjeść, nie krępuj się.
-Jasne.
Yeah! Udało się! Spojrzałam na kartkę z zeszytu i zdziwiona uniosłam lewą brew. Serio?! Znowu nieświadomie narysowałam portret Zayna.
-Boli?- usłyszałam cichy szept przy moim uchu.
Aż podskoczyłam ze strachu. Poczułam delikatne muśnięcie po bandażu. Czy on musi mi o tym przypominać? Chciałabym jak najszybciej o tym zapomnieć.
-Nie.- skłamałam nie chcąc go martwić.
Chyba jednak mi nie uwierzył, gdyż wpatrywał się we mnie karcącym wzrokiem. No, ale co miałam powiedzieć? "Tak, strasznie mnie boli. Zabij mnie jeśli nie chcesz abym cierpiała."? No chyba nie.
-Weź to. Ukoi ból.- powiedział wręczając jakieś tabletki.
Popatrzyłam na niego nieufnie. A co jeśli chce mnie czymś nafaszerować? Zayn tylko przewrócił oczami.
-Przecież cię nie otruje. Nie chce patrzeć jak cierpisz.- szepnął spuszczając głowę.
Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw wzięłam je. Po ok. 10 minutach ból zmalał.
-Dziękuję.- powiedziałam lekko speszona tym, że myślałam, że chce mnie otruć.
Dopiero teraz spostrzegłam, że jego nadgarstki są starte do krwi. Nic nie myśląc szybko wzięłam apteczkę. Wyjęłam bandaż oraz wodę utlenioną, po czym zbliżyłam się do chłopaka.
-Nie trzeba. Nic mi nie jest.- powiedział.
Jednak ja nie słuchałam. Szybko przeczyściłam nadgarstki i owinęłam je bandażem. Gdy skończyłam chłopak delikatnie uniósł moją brodę i spojrzał w oczy, co mnie zdziwiło.
-Dlaczego to zrobiłaś?- spytał.
-Zrobiłam co?- spytałam choć doskonale wiedziałam o co mu chodzi.
-Dlaczego mi pomogłaś skoro się mnie boisz?- wyjaśnił.
Nic nie odpowiedziałam. Spuściłam wzrok i wróciłam na poprzednie miejsce. Słyszałam jeszcze jak cicho wzdycha. Zabrałam zeszyt i schowałam do plecaka. Odwróciłam głowę i wpatrywałam się w otwartą przestrzeń oceanu. Zachodzące słońce jest takie piękne. Jak zaczarowana wpatrywałam się w cudowny widok i nawet nie spostrzegłam kiedy Zayn usiadł obok mnie. Po jakimś czasie, mimo, że już było ciemno, nadal wpatrywałam się w ten sam punkt, gdzie zniknęło słońce. Moje oczy stawały się coraz cięższe. Oparłam głowę o ramię Zayna i nie wiedząc kiedy, zasnęłam.


Dusty
Ta dam !
I jest następny... Yeeah ..
Myślała, że nie zdążę napisać, ale jednak udało mi się zabrać laptopa. X D
Przepraszam za błędy, jeśli się jakieś pojawiły. ; /
Następny rozdział doda Niki. Ja niestety nie wiem kiedy będę mogłą dodać, ale przecież jest jeszcze ona. : D
Mam nadzieję, że się spodoba.
Liczę na jakieś komentarze . : )