wtorek, 2 września 2014

Rozdział 12

Oczami Zayna






Powoli podszedłem do mężczyzny stojącego pośrodku okręgu stworzonego przez ludzi. Mimo wszystko byłem zestresowany tą walką, ale nie mogłem tego przyznać przed Dianą. Wiem, że zrobiłaby coś głupiego. Nie pozwolę na to. Odważnie spojrzałem w oczy przeciwnika. Uśmiechnąłem się, a później spojrzałem na Dianę. Była strasznie blada, a na dodatek trzęsła się jak galareta. Mrugnąłem do niej. Ta wywróciła oczami, lecz na jej twarzy nadal widniało przerażenie. Wódz odchrząknął. Powstrzymałem się od wywrócenia oczami. Spojrzałem na mężczyznę. Po chwili się odezwał. Dobrze, że Diana nie zna tego języka.
-Jedna walka. Ten, który zabije przeciwnika wygra dziewczynę.- uśmiechnął się obleśnie. Nigdy nie pozwolę mu dotknąć Diany- Walka bez broni. Tylko nasza dwójka. Nic więcej.- dokończył, a ja ostatni raz spojrzałem na dziewczynę dla której mogę poświęcić życie.
Ta cały czas na mnie patrzyła. Nasze spojrzenia się spotkały. ,, Wierzę w ciebie" wyczytałem z ruchu jej warg. Uśmiechnąłem się lekko i powiedziałem bezgłośnie ,, Dam sobie radę. Obiecuję".                





Diana twierdząco kiwnęła głową jakby próbując przekonać sama siebie, że to prawda. Przeniosłem wzrok na mojego przeciwnika. Przyglądał mi się ze zwycięskim wyrazem twarzy. Hej kolego, spokojnie. Jeszcze nie wygrałeś. Oboje przypatrywaliśmy się sobie, jakby próbując znaleźć wzajemnie słabe punkty przeciwnika. Po chwili usłyszałem głośny gong oznajmiający rozpoczęcie walki.






Oczami Diany






Gdy Zayn podchodził do mężczyzny czułam narastający strach. On nie może się o mnie bić. Dałabym sobie radę. Sama. Jeśli Zayn tego nie przeżyje, zabiję się. No bo czemu miałabym siedzieć tu sama nie znając języka i będąc codziennie gwałcona? Mogłabym być w tym czasie z Zaynem. Wreszcie szczęśliwa. Mulat stanął odważnie przed wodzem, uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Byłam przerażona. Z tego wszystkiego zaczęłam się przeraźliwie trząść. Chłopak mrugnął do mnie. W innej sytuacji pewnie zmiękłyby mi kolana, lecz teraz tylko wywróciłam oczami. Wódz odchrząknął, więc Zayn przeniósł na niego swoje spojrzenie. Zaczął coś mówić, ale nic z tego nie rozumiałam. Mężczyzna uśmiechnął się obleśnie, a twarz Zayna wykrzywiona była w grymasie. Mulat znowu na mnie spojrzał. W jego oczach dostrzegłam wolę walki, opiekuńczość i ledwo widoczny strach. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, po czym wyszeptałam ,, Wierzę w ciebie". Uśmiechnął się, po czym powiedział bezgłośnie ,, Dam sobie radę. Obiecuję." Pokiwałam twierdząco głową. Na prawdę w niego wierzyłam. Po prostu bałam się o niego. Zayn...stał się dla mnie kimś naprawdę ważnym. I... jako jedyny z wszystkich osób, które znam nie zwraca uwagi na wygląd. Przecież... mam tyle blizn na całym ciele. Sama się sobą brzydzę, ale Zayn..., przecież mnie pocałował, prawda? A to chyba cos znaczy. A może zrobił to z litości? Nie... na pewno nie. Zayn przeniósł swój wzrok na wodza. Ten uśmiechnął się zwycięsko jakby pewny wygranej. Nie, on na pewno nie wygra. To Zayn zwycięży. Chwile przypatrywali się sobie, mrożąc wzajemnie spojrzeniem. Oboje mieli takie zimne spojrzenia, pełne nienawiści. Chwilę później zabrzmiał gong, a moje serce zamarło. Pierwszy zaatakował wódz. Zayn jednak szybko zrobił unik unikając ciosu. Odetchnęłam z ulgą. Poradzi sobie. Mulat szybko odparł atak uderzając mężczyznę prawym sierpowym. Ten tylko się zaśmiał i zamachnął się na chłopaka. Zayn odchylił się pod siłą uderzenia. Szybko jednak się pozbierał i znów uderzył wodza. Siła jego ciosu była tak silna, że mężczyzna prawie upadł. No właśnie. Prawie. Wściekły wódz rzucił się na Zayna. Mulat nie zdążył zrobić uniku, w wyniku czego został powalony na ziemię przez mężczyznę. Próbował go z siebie zrzucić, lecz marnie mu to szło. W końcu wódz był od niego sporo większy, więc i silniejszy. Mężczyzna okładał go pięściami. Po twarzy Zayna spływała gęsta, czerwona krew. Jego krew. Lud był rozemocjonowany. Cieszył się, że ich wódz wygrywa. Co innego ja. Jakimś sposobem zrzucił z siebie przeciwnika. Odetchnęłam z ulgą. Za wcześnie. Ledwo się podniósł. Widać było, że nie ma już siły, lecz dalej walczy. Uderzył wodza. Co dziwnego mężczyzna wcale się nie bronił. Raczej patrzył z satysfakcją jak z Zayna uchodzi cała energia. Nie mogłam na to patrzeć. Mulat ledwo stał na nogach. Po jego ciele spływały strużki krwi. Wódz jednym mocnym ciosem powalił go na kolana. O nie. Tylko nie to. Po moich policzkach strumieniami spływały łzy. Moje serce pękało na kawałki, a najgorsze było to, że nie mogłam nic z tym zrobić. Zayn spojrzał na mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Widać, że z wielkim wysiłkiem uniósł lekko rękę i wskazującym palcem wskazał na swoje serce. Powiedział bezgłośnie ,, Ono należy do ciebie. Przepraszam". Po czym ostatni raz spojrzał w moje oczy. W tym momencie moje serce pękło na miliony kawałeczków i tylko Zayn potrafił je poskładać w całość. Mulat przeniósł wzrok z powrotem na wodza. Do mężczyzny podszedł jeden z służących trzymając coś w ręku. Nie widziałam co to było, lecz pewne było to, że nic dobrego. Mężczyzna przejął ową rzecz ze zwycięskim wyrazem twarzy.Podniósł przedmiot wysoko ponad głowę, a tłum wykrzykiwał radośnie. Wódz spojrzał na mnie i dopiero teraz dostrzegłam co to był za przedmiot. W rękach mężczyzny spoczywał ogromny, srebrny topór mający dokończyć ,, dzieło" wodza.




Oczami Harrego




Właśnie jesteśmy na ogromnej sali na której są przesłuchania na zastępstwo Zayna w One Direction. Modest! kazał wybrać nam kogoś, aby zespół dalej działał. Nie rozumiem czemu to ma pomóc. Nikt godnie nie zastąpi Zayna. Zresztą... niedługo wróci. Diana także. Muszą wrócić. A kilka odwołanych koncertów to nic takiego. Modest! powinien bardziej skupić się na poszukiwaniach mulata niż na szukaniu dla niego zastępstwa. No, ale co taki 20-latek jak ja może wiedzieć? Moje rozmyślania przerwał wściekły Liam:
- Ja już dłużej tego nie wytrzymam!- wykrzyknął wstając z miejsca- Mamy siedzieć spokojnie na tych przesłuchaniach mających na celu zastąpienie naszego przyjaciela w zespole?! Nie zgadzam się na to!
- Mi też się to nie podoba stary, ale nie możemy nic zrobić. Jesteśmy zobowiązani do słuchania Modestu!- powiedział przygaszony Niall.
-Nie. Jeśli wszyscy im się postawimy nic nam nie zrobią.- stwierdził Louis.
Chłopcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo, po czym skierowali się do biura swojego szefa. Nie pukając wparowali do pomieszczenia.


````````````````````````````````````````````````````
No więc jest 12 rozdział :)
Jak tam w szkole? Mam nadzieję, że dobrze :)
Ważna sprawa:
Nie wiem czy rozdziały będą dodawane systematycznie, ale postaramy się, aby tak było :D Czasem rozdział może pojawić się w ciągu tygodnia tak jak dziś.
Co myślicie o rozdziale? Czy chłopcom uda przekonać się szefów, że zastąpienie Zayna nie ma sensu?
No to chyba tyle :)
Do następnego
Niki











































































































































2 komentarze:

  1. Genialne! Przeczytałam wszystko jednym tchem... Czekam na następny... Weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny!
    Przepraszam,że dawno tu nie wpadałam, ale terazjestem i...!
    Jak możecie zabijać Zayna?!
    Ja sie pytam? Czemu?!
    Nie możecie tego zrobić! Nie w takim momencie!
    I w ogóle nie możecie go zastąpić!
    Jeśli go zbijecie to osobiście was znajde i skopie te wasze tyłeczki, jasne?
    Mam nadzieje, że sie zrozumiałyśmy ;D

    ps. Jeśli pojawi sie next to dajcie znać <3

    OdpowiedzUsuń