niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 8.


Oczami Diany

   Dlaczego on jest taki? Nie potrzebuję niańki. Umiem sama o siebie zadbać. Jednakże. Jest taki słodki, gdy się o mnie martwi. Dobra skończ! Przez niego za bardzo czuję się pewnie. Nigdy tak się nie czułam. On ma na mnie dobry wpływ, lecz nadal będę trzymała się na baczności. Stanęłam i znowu kopnęłam mały kamyk. Gdy podniosłam głowę zauważyłam, że coś porusza się w krzakach. Po chwili ujrzałam przekrwawione oczy. Pisnęłam z przerażenia. Boże, co to jest?! Powoli zaczęłam się cofać. To coś zaczęło iść za mną. Nawet nie zdążyłam zauważyć co to jest. Puściłam się biegiem w stronę, gdzie powinien być Zayn. Po chwili go zauważyłam. Ciągle pracował. I wciąż wyglądał seksownie. O Boże ... super Diana, goni cię jakiś niezidentyfikowany obiekt, a ty myślisz o nieziemskim torsie mulata i jego boskich czekoladowych oczach ... Grr, znowu! -.-
- Zayn!- krzyknęłam ile sił w płucach. Brunet powoli podniósł głowę. Patrzył na mnie ze zdziwieniem. No jasne, bo co można powiedzieć o dziewczynie, która biegnie do ciebie jak wariatka?
- Uciekaj! Coś mnie goni! - poinformowałam go, gdy znalazłam się w odległości ok. 5 metrów od chłopaka.

Oczami Zayna

Gdy to usłyszałem troszeczkę się zdziwiłem, bo za nią nic nie biegło.
- Ale tu nic nie ma. - powiedziałem ledwo powstrzymując się od śmiechu. Dziewczyna zaczęła się szybciej rozglądać.
- Może coś ci się zdawało?- powiedziałem drapiąc się po karku.
- Ale przecież ...Tam na prawdę coś było. Musisz mi uwierzyć. - powiedziała ze łzami w oczach.
- Diana. Ja nic nie widziałem. Musiało ci się coś zdawać. A teraz się odsuń, nie chcę aby coś ci się stało.- Odeszła kawałek ze spuszczona głową i usiadła na jeden z pni, nadal wpatrując się w buty.
Zamachnąłem się i siekiera uderzyła w drzewo. Z każdym uderzeniem coraz bardziej zaczynam się zastanawiać nad tym czymś. Może mogło to być jakieś zwierzę. Przecież to możliwe. Na pewno są tu jakieś zwierzęta, ale ... nie... nie ma tu przecież ludzi. Chyba. Kolejne drzewo ścięte. Jest ich już 7. To więcej iż nic. Spojrzałem na Dianę. Znowu próbowała podnieść drzewo. Heh... czy ona kiedyś odpuści? Z jej zgrabnego tyłka przeniosłem wzrok na twarz.  Nie wyrażała żadnych emocji. Chciałbym, aby się uśmiechnęła, żeby była szczęśliwą osobą. Wydaje mi się jakby przez całe życie była krzywdzona przez los. Nie wiem dlaczego, ale się dowiem. Z każdą chwilą spędzoną blisko niej czuję, że żyję na nowo.
  Ciąłem drzewo i ciąłem. Spojrzałem na miejsce, gdzie była Diana, ale nigdzie jej nie widziałem. Zamiast tego było coraz mniej drzew. Co za dziewczyna. Z daleka zobaczyłem, że idzie w moją stronę. Uniosła w rękach drzewo i zaczęła je ciągnąć. Kawałek je odciągnęła i się zatrzymała. Spojrzała na mnie i powiedziała. Już nie tnij. Jest już dość ciemno. Lepiej wracaj.
- Na pewno?- spytałem nie do końca przekonany.
- Nie, pół-żartem wiesz?- odpowiedziała z miną ,, -.-"
- Eh, no dobra. - ruszyliśmy w kierunku naszego tymczasowego noclegu. Wiał dość silny wiatr. Zaczęło robić się coraz chłodniej. Wyciągnąłem zapalniczkę z kieszeni spodni i podpaliłem ognisko. Swoją drogą... dawno nie paliłem. Wyciągnąłem papierosa, podpaliłem go i zaciągnąłem się dymem.

 Powoli wypuszczałem go z ust czując tak dobrze znane mi uczucie.
- Palisz?- usłyszałem za sobą. Odwróciłem głowę i ujrzałem zdziwioną twarz Diany.
- Od 6 lat.- odpowiedziałem.
- Ile tak właściwie masz lat?- spytała, siadając po mojej prawej stronie.
- 21, a ty?- spytałem gasząc papierosa. Może nie ma między nami dużej różnicy wieku?
- 19- Odpowiedziała. Wow... na serio myślałem, że jest starsza. Jest taka dojrzała. Po chwili dziewczyna ziewnęła. Musi być bardzo zmęczona.
- Chodźmy spać, jutro czeka nas pracowity dzień.- oznajmiłem widząc zmęczenie Diany.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko ułożyła się na kocu. Poszedłem za jej przykładem. Diana delikatnie przysunęła się w moją stronę. Nie wiele myśląc, przyciągnąłem ją jeszcze bliżej prawą ręką obejmując w talii. Dziewczyna była ,, lekko" zdziwiona moim gestem, lecz zaraz ułożyła swoją głowę na moim torsie. Zacząłem cicho nucić jej do snu. Po chwili oboje odpłynęliśmy do krainy Morfeusza.

Oczami Louisa.

12 godzin wcześniej

- Niall rusz ten swój zgrabny tyłek, bo zaraz sam po ciebie przyjdę! - darłem się na Irlandczyka od dobrych 5 minut. Ale nie, nikt mnie nigdy nie słucha. Grr...
- No już, już. Nie denerwuj się tak bo jeszcze ci żyłka pęknie. - pff ... ale zabawne.
- Dobra... nie żeby coś, ale na litość boską Niall. Po co ty bierzesz 2 torby jedzenia?- spytał Harry, gdy zauważył sylwetkę Nialla wychodzącego z kuchni.
- Jedna na drogę, a druga jest dla Zayna, przecież nie wiadomo jak tam karmią.- odpowiedział wzruszając ramionami.
- Dobra. Nie marudzimy tylko jedziemy. - wtrącił Li.
Wszyscy wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Po drodze Niall śpiewał piosenki Justina Biebera. Nie no, szanuję Justina, ale nie przepadam za jego piosenkami. Mimo iż nie lubię jego piosenek niech się chłopak nacieszy i wyszaleje. W końcu zaproponowałem, aby zaśpiewać Adele- Rolling in the Deep. Zgodzili się. Śpiewaliśmy i śpiewaliśmy, aż w końcu dotarliśmy do portu. Wszędzie był tłum. Jak my mamy tu niby znaleźć Zayna?!
- No, gdzie on jest?!- pytał poddenerwowany Niall. - Całe jedzenie się tu zmarnuje!
- A ty tylko o jedzeniu myślisz!- krzyknął na niego Harry.
- Nie moja wina. Przez Zayna się denerwuję, a jak się denerwuję to robię się głodny, a jak robię się głodny to muszę jeść.
- Ej,ej,ej. Stop! Przestańcie się kłócić.- uspokoił ich Liam.
Poskutkowało. Uff... Nie chcę szukać Zayna z wkurzonym Harrym i głodnym Nallem. Ustaliśmy przed miejscem, w którym miał zacumować statek i czekaliśmy. Jak zwykle nudziło się nam, więc zaczęliśmy rzucać do siebie piłką zrobioną z pozłotka. Taa... bardzo oryginalne. Rzucaliśmy tak może z pół godziny, gdy statek przypłynął. Opanowaliśmy się i patrzeliśmy w jego stronę. Ludzie wychodzili i wychodzili, ale nigdzie nie widać było Zayna. Chwilę później z pokładu wyszedł kapitan. Spojrzałem na chłopaków.Mięli tak samo zdziwione miny co ja.
-Gdzie ten Zayn, no?- zapytał Niall.
-Nie mam pojęcia.- odpowiedział Hazza.
-Może pójdziemy do kapitana?- zaproponował Li.
Wszyscy mu przytaknęliśmy i ruszyliśmy w stronę budynku, gdzie powinien być kapitan. Weszliśmy do pomieszczenia i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to dwa portrety wiszące na ścianie. Na pierwszym z nich byłą dziewczyna. Bardzo ładna dziewczyna. Miała bladą cerę i brązowe włosy. Drugie zdjęcie jednak przykuło bardziej moją uwagę. Mianowicie był na nim Zayn. Podeszliśmy do kapitana i nie wiedzieliśmy co powiedzieć. tylko Liam pokazał na portret Zayna. Kapitan spojrzał najpierw na portret później na nas.
-To wasz przyjaciel?- spytał w końcu. 
Pokiwaliśmy twierdząco głowami.
-Zaginął wraz z tę dziewczyną podczas rejsu.- odpowiedział smutno.
-Czyli, że Diana też zaginęła?- spytał nagle Harry.
Spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
-Znasz tę dziewczynę?- znów spytał kapitan.
-Tak.- urwał.- To moja kuzynka.


Iii.. Jest następny!
Przepraszam za takie długie opóźnienie, ale nie miałyśmy jak dodać. : (
Mam nadzieję, że się spodoba..
Nie wiem kiedy dodamy następny, ale mam nadzieję, że niedługo. ; )
Pozdrawiam
Długo nieobecna
Dusty






















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz