wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 9.



Oczami Diany


Obudziły mnie promienie słońca. Poczułam się dziwnie, gdyż nie było obok mnie Zayna. Po chwili ujrzałam go wdrapującego się na drzewo.
- Zayn , co ty wyprawiasz?- krzyknęłam, aby mnie usłyszał. Trzeba przyznać... to drzewo było strasznie wysokie.
- Skończyła się nam woda pitna, a ja nie chcę umrzeć z pragnienia!- odkrzyknął. Przecież jeśli on stamtąd spadnie to się zabije! Boże...
Po chwili usłyszałam głośny krzyk. Gdy spojrzałam na drzewo nigdzie nie mogłam dostrzec Zayna. O Matko!... a jeśli coś mu się stało?! Diana, kretynko! Przecież krzyczał. To oczywiste, że coś mu się stało!
- Zayn?! Zayn?! Gdzie jesteś?! To nie jest zabawne! - wołałam zdesperowana.  Stałam tam jak idiotka nie mogąc się ruszyć i nasłuchiwałam. Po paru chwilach usłyszałam cichy jęk. Rzuciłam się pędem w tamtą stronę. Pod drzewem leżał Zayn. Szybko do niego podbiegłam.
- Nic ci nie jest? Diana, idiotko on spadł z drzewa oczywiście, że coś mu jest!- Matko zaczynam gadać sama do siebie.- Boli cię coś? Możesz wstać?- zasypywałam Zayna milionem pytań. Widząc moje zdenerwowanie, chłopak zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego jak na idiotę. Widząc to mulat śmiał się jeszcze głośniej.
- Nie martw się. Nic mi nie jest. - rzekł wstając na równe nogi. Patrzyłam na to z szeroko otwartą buzią. - Ale teraz przynajmniej wiem, że się o mnie martwisz. - dodał puszczając mi oczko.
- Grr... Ale ty jesteś głupi! Wiesz jak ja się o ciebie bałam?!- krzyczałam waląc pięściami w jego klatkę piersiową. Swoją drogą... ma boska klatę! I te wszystkie tatuaże. Diana, ogarnij się, przecież jesteś na niego zła! Tak właśnie... jestem zła! Dalej waliłam pięściami w klatę Zayna, lecz jego to nie ruszało. Gdy nie miałam już siły, moje uderzenia stawały się coraz słabsze. Zayn widząc, że opadam z sił mocno mnie przytulił. Choć byłam na niego wściekła odwzajemniłam ten gest.
- Przepraszam- Wyszeptał delikatnie muskając ustami płatek mego ucha.- Nie wiedziałem, że aż tak się wystraszysz.
- Strasznie się o ciebie bałam.- również szepnęłam nie chcąc przerywać tej magicznej chwili. Schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi, aby nie spostrzegł łez napływających do moich oczu. Chwilę później poczułam jak łapie mój podbródek i podnosi do góry. Kciukami wytarł łzy, które już spływały po moich policzkach.
- Nie płacz, proszę. Nie lubię patrzeć kiedy płaczesz. - powiedział słodko.
- Przepraszam.-powiedziałam to, spuściłam głowę i odsunęłam się od niego.- Chyba musimy dalej iść ciąć drzewo.- dodałam po chwili.
- Nie chcesz śniadania? - spytał.
- Nie dziękuję. Nie jestem głodna.
Westchnął i ruszył w stronę plaży. Po krótkiej chwili wrócił z siekierą. Chciał złapać mnie za rękę, ale się odsunęłam. Kątem oka dostrzegłam jak kręci z niedowierzaniem głową.
- Chodźmy.- powiedział i ruszył przed siebie, a ja za nim. Mam nadzieję, że dzisiaj szybciej wybierze jakieś odpowiednie drzewo. I tak jestem już na niego zła. Zabiję go jeśli znów będziemy krążyć cały dzień po lesie. Na szczęście już po jakiś 10 min. Zayn zabrał się do pracy. Chciałam mu pomóc, ale pan ,, jeszcze ci się coś stanie" mi nie pozwolił. Zrezygnowana usiadłam na jakimś kamieniu. Strasznie mi się nudziła, więc podziwiałam otaczającą mnie naturę. Gdy w pewnym momencie spojrzałam na Zayna, znów ujrzałam te czerwone ślepia. Wpatrywały się we mnie z uwagą.
- Zayn, uważaj!- krzyknęłam podbiegając do mulata.
- Co się stało?- spytał zdziwiony.
- Z-za t-t-tob-bą. T-to j-jest z-za t-tob-bą. - jąkałam się.
Chłopak powoli się odwrócił. Gdy podążyłam za jego wzrokiem ujrzałam... właściwie nic nie ujrzałam. Tego czegoś już tam nie było.
- Ale tam nic nie ma.- rzekł zdziwiony Zayn.
Spojrzałam na Zayna, a później na miejsce, w którym były tylko zarośla. Czułam się głupio, ale tam na pewno cos było.
- Może mi się przywidziało.- odrzekłam zrezygnowana.
Chłopak do mnie podszedł. Spojrzałam mu w oczy i ujrzałam smutek.
-Wiesz... może powinnaś się położyć czy coś.
- Nie. Nie chcę leżeć, ani odpoczywać. Chcę ci pomóc.-  odrzekłam twardo. - Proszę- dodałam ciszej.
- Eh no dobra, ale pod jednym warunkiem.
- Co tylko chcesz.- odpowiedziałam szybko, za szybko.
- Hmm...- zamyślił się, po czym postukał palcem w swój policzek.
Aż zamarłam. On... Chce... Abym... Go...POCAŁOWAŁA.
-Ja... Nie mogę.- powiedziałam cicho patrząc mu w oczy.
- Dlaczego?- zdziwił się i to bardzo.- Przecież to nie zbrodnia.
Nie mam pojęcia czy mu na prawdę na tym zależało, czy to tylko abym mogła mu pomóc. Cicho westchnęłam i powoli zbliżyłam się do chłopaka. Gdy już byłam wystarczająco blisko zbliżyłam swoją twarz do jego policzka. Nie wiem też czy to zrobił specjalnie, czy niechcący, ale przekręcił się tak, że pocałowałam go w usta. Szybko odskoczyłam od chłopaka, ale zanim to zrobiłam poczułam jak oddaje ten pocałunek.







- Przepraszam.- powiedziałam i skierowałam się do leżących wcześniej drzew. Podniosłam jedno i zaczęłam je ciągną w stronę plaży. Cały czas czułam na sobie wzrok chłopaka. Po niedługim czasie wyszłam na plaże. Położyłam mój ,, łup" obok wcześniej położonych drzew. Swój wzrok przeniosłam na ocean. Był taki spokojny, jednakże ja nigdy w to nie uwierzę. Dla mnie ocean to zło i pułapka. Zanim się spostrzegłam miałam mokre całe policzki. Nienawidzę tego stanu. Nienawidzę płakać. Przecież miałam być silna. Dla niego i siebie. Ukucnęłam na piasku i dalej szlochałam.


Oczami Zayna


Ale ja jestem głupi! Po co w ogóle to zrobiłem? Teraz na pewno nie będzie się do mnie odzywać. Kolejny zamach i kolejne nacięcie w drzewie. W końcu, tak jak inne, przewraca się. Podszedłem do następnego drzewa. Już miałem zaczynać, gdy odpuściłem. Położyłem siekierę obok drzew. Wziąłem dwa z nich na barki i ruszyłem w stronę ,, tymczasowego miejsca zamieszkania". Chwilę później wyszedłem z gąszczu. Położyłem hmm...belki obok wszystkich rzeczy i ruszyłem w stronę Diany. Gdy już byłem wystarczająco blisko, usłyszałem jak cicho płacze. Aż zrobiło mi się smutno. To przeze mnie? Przecież ja ją tylko pocałowałem. Przybiłem sobie mentalnego facepalma. Przecież ona tego nie chciała. Ukucnąłem za niż i szepnąłem:
- Wszystko dobrze?
Nic nie odpowiedziała tylko pokiwała głową na tak.
- To przeze mnie, prawda?- drążyłem dalej.
Pokręciła przecząco głową.
- Przepraszam. Ja nie chciałem zrobić nic wbrew tobie. Po prostu...- nie skończyłem, bo Diana mi przerwała.
- To nie przez ciebie. Po prostu tęsknie za moim bratem.
- Przecież jak nas znajdą spotkasz się z nim.- pocieszałem ją.
- Nie... Nie zobaczę go jak wrócimy.- powiedziała cicho.
- Dlaczego?- zdziwiłem się.
- Nie żyje.- odpowiedziała załamanym głosem.
- Przepraszam. Nie wiedziałem.
- Nic się nie stało.- odpowiedziała spoglądając na mnie.
Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Nie opierała się, tylko oparła głowę o moją klatkę piersiową. Mógłbym tak siedzieć cały czas. Chciałbym ją trzymać w swych ramionach zawsze, aby była bezpieczna. Miałem wielką ochotę ją pocałować, ale... nie mogę.


````````````````````````````````````````````
Hejoszki! =*
Bardzo przepraszam, że rozdział jest tak późno.
Problemy osobiste.
Więc...mam nadzieję, że rozdział się podobał :)
Do następnego! :*
Niki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz