niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 1.


1. Nienawidzę was!


" ... podchodziłam do chłopaka stojącego na krawędzi mostu. Gdy byłam już blisko wyciągnęłam rękę i chwyciłam go za ramię. Pociągnęłam ją, aby ujrzeć twarz i ... "


      Usłyszałam znienawidzony przez siebie dźwięk, a mianowicie mój budzik zaczął dzwonić. Jak ja nienawidzę poranków. Od razu otworzyłam oczy i wyłączyłam to denerwujące urządzenie. Eh
 5.00. Powoli zwlekłam się z łóżka, po drodze zabierając przygotowane wczoraj ubranie i podreptałam do łazienki. Zamknęłam drzwi, po czym ściągnęłam z siebie piżamy i bieliznę. Weszłam pod prysznic i puściłam gorącą wodę. Tego mi właśnie było trzeba. Uwielbiam gorący prysznic, czuję się wtedy jakbym zmywała z siebie wszystkie problemy, zmartwienia, smutki. Szybko się umyłam i wytarłam. Ubrałam sukienkę i rajstopy.
      





Następnie umyłam zęby i lekko zakręciłam włosy. Po 10 min. wróciłam do mojego małego królestwa ( czytaj : pokoju ). Pościeliłam łóżko i spojrzałam w okno. Była piękna pogoda. Słońce już wzeszło, a ptaszki ćwierkały radośnie. Szkoda tylko, że ja taka nie byłam.
           Spojrzałam na zegarek. 5.57. Schowałam resztę potrzebnych rzeczy do torebki i zeszłam na dół. Ledwo weszłam do kuchni, a już uderzył mnie zapach świeżo parzonej kawy. Usiadłam na swoim miejscu i ujęłam kubek w dłonie. Moi rodzice zachowywali się tak jak zawsze, tzn. w niektórych momentach jakby mnie w ogóle z nimi nie było. Powoli popijałam gorący napój zajadając się tostem. Po skończonym śniadaniu umyłam kubek. Chciałam już wyjść, gdy usłyszałam głos mojej mamy:
- Zaczekaj.
Mimowolnie odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na nią.
-Nie pozwoliliśmy ci na ten rejs tylko dlatego, że tak chcesz, tylko dlatego, że jedziesz do Londynu i zamieszkasz tam u kuzyna.- powiedział tata.
Że co proszę? Czy ja dobrze słyszę? Mam mieszkać z jakimś kuzynem, którego nie znam? Jednak nie traciłam równowagi i spokojnie spytałam.
-A nie mogłabym w jakimś hotelu albo wynająć mieszkania?
-Nie! Mieszkasz z Harrym i koniec dyskusji.- zakończyła temat mama.
-Ale przecież ja go nie znam.- jęknęłam. -Oj znasz ... To Harry Styles. A z resztę gdybyśmy go nieznali byśmy cię do niego nie wysyłali.- wtrąciła mama.
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Czy ona siebie w ogóle słyszy? Pewnie najchętniej by mnie wysłali do jakiegoś napaleńca i niech robi ze mną co chce.
-Po pierwsze - widziałam się z nim jakieś pięć lat temu, a po drugie - serio? Wy wolelibyście mnie oddać nawet do obcej rodziny.- rzekłam hardo z gorzką nutką kpiny w głosie.
-Zamknij się i idź po rzeczy, bo zaraz przyjedzie taksówka.- syknęłam moja, jakże kochana mamusia. -Nienawidzę was!- krzyknęłam po czym pobiegłam do pokoju. Wpadłam do niego i szybko zamknęłam drzwi na klucz. Po chwili znalazłam się już na łóżku. Łzy mimowolnie spływały mi po twarz. Ale jak to? Przecież mówili, że będę tam studiować aktorstwo, ale nic nie mówili o mieszkaniu z jakimś kuzynem. Przecież ja tak dawno go nie widziałam. A co jeśli się zmienił? Jeśli nie jest już tym słodkim, lokowatym chłopcem jakim go zapamiętałam? Halo! Stop! Przestań się mazać! Miałaś być silna! Usiadłam na łóżku i otarłam łzy.
     Wzięłam MP4 i włączyłam pierwszą lepszą piosenkę, chociaż nie. To nie była pierwsza lepsza piosenka. Rzadna z nich taka nie była. Każda jest wyjątkowa. Każda jest moją ulubioną i do tego każda mnie uspokaja. Z miarowym oddechem wsłuchiwałam się w słowa piosenki "When you're gone"- Avril Lavigne. Ona była jedną z wielu moich ulubionych piosenkarek, bądź piosenkarzy. Wszystkie mi znane piosenki płynęły prosto z serca. W nich kochałam właśnie to. Słuchałam tak i słuchałam, gdy nagle oprzytomniałam. Przecież zaraz przyjedzie taksówka. Wyłączyłam urządzenie, schowałam je do torebki i zbiegłam na dół. Weszłam do salonu i włączyłam telewizję.Zostawiłam na pierwszym lepszym kanale. Leciał jakiś teleturniej. Z nudów odpowiadałam na wszystkie zadane pytanie. Pff. Łatwizna... Nawet pięciolatki pewnie znają odpowiedzi. Znudziło mnie to, więc wzięłam telefon do ręki i weszłam na twittera. Nic się nie działo. Wyłączyła go i schowałam telefon do kieszeni. Chwilę później usłyszałam klakson podstawionej pod dom taksówki. Szybko pobiegłam na górę po żakiet i torebkę. Zeszłam na dół, po czym założyłam moje ukochane szpilki. Wzięłam wcześniej przygotowane dwie walizki i wyszłam z domu. Wsiadłam do taksówki, wcześniej podając adres kierowcy. Kierunek - najbliższy port.


Nareszcie 1 rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Komentujcie. Rozdziały będą się pojawiać co tydzień.


                                                                                                                       Niki














































































































































2 komentarze:

  1. Hej!
    Jestem pierwszy raz na waszym blogu i bardzo mi się spodobał. Bardzo ciekawy wystrój, a przede wszystkim opowiadanie!
    Muszę nadrobić trochę rozdziałów i będę na bieżąco, więc lecę czytać dalej.
    Ania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahhh... i zapomniałam napisać, że strasznie mi się podoba sukienka, którą założyła Diana i wgl. ma piękne imię! <3

      Usuń